Album jest oprawiony w białą skórę, ma kilkadziesiąt kartek. Na pierwszych zdjęciach kilkumiesięczna Agnieszka przytulona do mamy, potem w przedszkolu przebrana za Indianina, na innej fotografii wystawia buźkę do słońca, dalej pozuje wystrojona w czerwoną suknię i korale, wreszcie w rozpuszczonych włosach i koszulce na ramiączkach siedzi na zielonej trawie, taka uśmiechnięta. Kilka stron dalej - kościół, biała trumna i jej zdjęcie w białej ramce. - Nie takie zakończenie miał mieć ten album - płacze pani Maria. Mija siedem miesięcy 14-letnia Agnieszka z Dąbcza zginęła siedem miesięcy temu. O morderstwo jest podejrzany 16 - letni Kamil z sąsiedztwa. Gdy spotkali się tego dnia, on miał za sobą kilkumiesięczny związek z dziewczyną i ostatnią, nieudaną randkę. Poszli z Agnieszką na spacer do lasku orzechowego, blisko domu. Po krótkiej rozmowie o wakacjach ruszyli z powrotem. Gdy szli przez łąkę, ona zaczęła wypytywać o tamtą dziewczynę. Potknęła się i upadła, on szedł za nią. Już nie wstała, następnego dnia została znaleziona w rowie niedaleko drogi. Kamil trafił do schroniska dla nieletnich. Niedawno sąd rodzinny postanowił, że 16-latek za swój czyn będzie odpowiadał jak dorosły. Mama Agnieszki dopiero z tygodnika "Polityka" dowiedziała się, jak zginęła jej córka. - Pogodzić by się było łatwiej ze śmiercią, gdyby zginęła w wypadku samochodowym. Ale tak, jak on z nią postąpił... bić, skakać po niej?... Ile musiała wycierpieć, ona nie zasłużyła na to - płacze pani Maria. Po chwili: - Ciężko, ciężko... Czym dalej, tym gorzej. I są takie chwile, że żyć się nie chce. W tym roku minie pięć lat, odkąd u pani Marii wykryto raka piersi. Jest po amputacji. Właśnie odebrała wyniki. Nie są dobre. Wie, że to przez stres. Mamy złe prawo Jeszcze przed świętami postawili córce pomnik na cmentarzu. Pograbiła, posprzątała wokół, żeby było ładnie. Mąż ją zganił: czemu nie zostawiła jemu tej pracy? Przecież wie, że nie wolno jej się męczyć. On przy żonie nie płacze. Często siada w fotelu, patrzy w zdjęcie Agnieszki i nic nie mówi. Ale po śmierci córki schudł 7 kilo w tydzień. Dobrze, że Agnieszka lubiła pozować do zdjęć. Przez 14 lat nazbierało się kilkadziesiąt fotografii. Na wszystkich jest uśmiechnięta, wystrojona, patrzy prosto w obiektyw. Pozbierali zdjęcia od rodziny i uzbierało się na całkiem spory album. Biały, oprawiony w skórę. Kończy się na pogrzebie, na grobie pełnym białych kwiatów. Mama Agnieszki zapytałaby Kamila prosto w oczy, dlaczego zabił jej córkę. Co zrobiła mu niewinna dziewczyna, taka spokojna i dobra? Co z tego, że on będzie sądzony jak dorosły i że grozi mu 25 lat więzienia? Odsiedzi, wyjdzie i będzie żył. - Boże, co ja bym dała, żeby ona wstała... Pierwszego męża pochowałam i bardzo to przeżyłam, ale dziecko stracić? Najgorszemu wrogowi nie życzę tego bólu - płacze mama dziewczyny. - Złe prawo mamy w Polsce. Jestem wierząca, ale powinno być "łeb za łeb". Dziękuję za trud wychowania Agnieszka przy urodzeniu miała 2,4 kg. Była słaba, miała jedną nerkę. Rodzice leczyli ją przez kilka lat. Przeszła swoje, pewnie dlatego okazywali jej jeszcze więcej ciepła. Odpłacała się tym samym, była z niej mała przylepka. W domu zajmowała największy pokój, do dziś nic się tam nie zmieniło. Stoi komputer, zestaw wypoczynkowy, meblościanka i łóżko. Była nadzwyczaj spokojnym dzieckiem. Nie chodziła na dyskoteki, nie w głowie jej byli chłopacy. Z zakupów rozliczała się co do grosika, a kieszonkowe chowała do portfela, zamiast wydawać na ciuchy czy kosmetyki. Lubiła gotować, wyręczała mamę w sprzątaniu, chodziła kwiatki sypać na Boże Ciało i sumiennie przygotowywała się do bierzmowania. Zanim włączyła komputer, najpierw pytała mamę, czy może. Ostatni Dzień Matki w 2010 roku. Przed wyjściem do szkoły Agnieszka zostawia na stole karteczkę, zapisaną równym pismem: "Mamo moja kochana, już dzisiaj z rana składam ci najpiękniejsze życzenia z okazji Twojego święta. Żebyś była zawsze uśmiechnięta i żebyś dużo szczęścia miała, bo jesteś taka kochana. Dziękuję Ci całym sercem za trud mojego wychowania. Twoja kochająca cię córka Agnieszka." Po szkole były całusy, kwiaty i kolejne życzenia. "On był brzydki..." Gdyby dożyła 18 lat, mieli w planie wyprawić wspólnie jej urodziny i 20-lecie ślubu rodziców. Tacy byli zżyci i rodzinni. Agnieszka nieraz mówiła mamie, że chciałaby mieć taką samą rodzinę, jak dorośnie. Gdyby skończyła liceum i miała wybrać zawód, możliwe, że zostałaby przedszkolanką. Dzieci lgnęły do niej, godzinami mogła się nimi zajmować, podobnie jak ukochanym kotem. Najwięcej czasu spędzała z siostrzeńcem Erykiem. Chłopiec bardzo przeżył rozstanie. Zawsze, gdy jest w Dąbczu, idzie na cmentarz do cioci. Ale najpierw musi kupić znicz, nie wkład, ale właśnie znicz. Czterolatek wie, co się stało. I mówi o Kamilu: "on był brzydki, że takie coś zrobił." Pani Maria nie może pracować. Źle być całymi dniami samej, tylko z myślami i bólem. Nic nie cieszy, nic nie interesuje. Czy pojedzie na proces do Poznania? Nie wie, czy zniosłaby to wszystko, co będzie się działo na sali rozpraw. Patrzy w okno. Marta Krzyżanowska-Sołtysiak