A przynajmniej po ich pozostałościach. Raz po raz przyjeżdżają tu saperzy ściągani przez policję po kolejnym odkryciu dokonanym przez przypadkowego spacerowicza. Mimo że od czasów wojny minęło ponad 60 lat, nikt dokładnie nie wie, jaki arsenał niebezpiecznych pozostałości kryje jeszcze w sobie starogostyński las? Bomboskład Starogostyński las ma 300 ha powierzchni. Do 1944 r. las był ogólnie dostępny. Pod koniec wojny pojawiły się napisy ,"Wstęp surowo wzbroniony''. Niemcy zaczęli tutaj gromadzić amunicję lotniczą. Najprawdopodobniej na potrzeby lotniska w odległej o 2 km wsi Gola. Polową składnicę amunicji nazwano w skrócie Femula. Komendantura mieściła się w Otówku. Komendant z kilkoma żołnierzami zajmował leśniczówkę po drugiej stronie lasu. Do 1944 r. mieszkał tam leśniczy Franciszek Glapś z rodziną. W styczniu 1945 r. leśniczówkę wysadzono. Dziś w tym miejscu budowany jest kryty basen. - Mój ojciec pracował jako leśniczy lasów prywatnych należących do majątku w Dusinie - wspomina córka leśniczego, 84-letnia Ewa Glapś z Gostynia. - W lipcu 1944 r. przyjechali Niemcy i kazali nam się wynosić. Żołnierze pomalowali leśniczówkę, zaczęli też budowę dużego baraku. W środku lasu są utwardzone drogi. Aleje miały swoje nazwy, np. ulica Hitlera czy Goeringa. Do pracy w składnicy broni kierowano Polaków. Był wśród nich Tadeusz Krzysztofiak. Miał wtedy 17 lat. - Powiedziano nam, że obowiązuje nas tajemnica, a za jej zdradę grozi kara śmierci - pisze we wspomnieniach T.Krzysztofiak. - Całkowicie zabronione było opowiadanie najbliższym, co się tutaj znajduje. Na stacji kolejowej w Goli wyładowywano broń i przewożono ją traktorami do lasu. Jak wspomina T.Krzysztofiak, kiedyś na wyboistej drodze ze stacji kolejowej do lasu z przyczepy ciągniętej przez traktor spadła bomba lotnicza zapalająca. Wewnątrz miała kilkadziesiąt małych bombek. - Razem z dwoma kolegami zgarnęliśmy te bombki do środka - wspomina T. Krzysztofiak. - Wartownicy pilnujący nas strasznie się bali takich wypadków, pouciekali do rowów przy drodze i wołali: "Achtung, Achtung!'' Po tym wypadku Niemiec powiedział: ,"Mogliście frunąć do nieba". Likwidacja składnicy śmierci Po 24 stycznia Niemcy zaczęli uciekać. Polscy robotnicy obawiali się o życie. Nie wiedzieli, czy nie zostaną rozstrzelani, aby po Femule nie było świadków. Wyznaczono grupy robotników, które miały przygotować obiekt do wysadzenia. - Do każdego sztapla z bombami wkładaliśmy ładunek wybuchowy - pisze we wspomnieniach T.Krzysztofiak. - Podoficer zebrał nas na drodze i powiedział, że wkrótce nastąpi wysadzenie oraz że mimo rozkazu komendanta daruje nam życie. Kazali nam uciekać z lasu na północ, dając na to 10 minut. Jednocześnie kilku wartowników strzelało w powietrze. Niemcy odpalili ładunki 26 stycznia ok. godz. 3 nad ranem. Huk i błysk obudził mieszkańców Gostynia i wielu wsi dookoła. - Mieszkaliśmy wtedy u dziadków - mówi 83-letnia Władysława Strugała ze Starego Gostynia. - Huk nas wszystkich obudził. Światło tak oślepiło, że wydawało mi się, jakby sufit się uniósł. Sąsiedzi tak się przerazili, że nakryli się pierzynami i biegli do prowizorycznego schronu. Również Ewa Glapś pamięta ten moment. - W Kunowie, gdzie wtedy mieszkaliśmy, w chwili wybuchu szyby wyleciały z okien. Koniec wojny, nie koniec historii? Tuż po wojnie ludzie z ciekawości zaglądali do lasu. Znajdowali porzucone narzędzia, zabierali resztki materiałów budowlanych. Byli ranni, zdarzały się pourywane ręce. Rosjanie zaczęli rozminowywanie, które potem w latach 1946-1948 prowadzili Polacy. Wojsko polskie ogrodziło teren i zabroniło wstępu. Na początku lat 60. zbudowano tam podziemne zbiorniki na paliwo lotnicze o pojemności 20 tys. litrów każdy. Teraz nadleśnictwo gromadzi tam wodę. Mieszkańcy raz po raz w okolicach tzw. Babiej Góry w starogostyńskim lesie znajdowali jakieś materiały wybuchowe. - Pracuję tutaj od 30 lat - mówi nadleśniczy Andrzej Wawrzyniak. - Przez cały ten czas mamy kłopot z niewypałami. Kilkakrotnie w czasie prac leśnych natrafialiśmy na nieduże pozostałości amunicji. Głównie zdarzało się to po wyrwaniu przez wicher drzewa z korzeniami. Większe ilości amunicji odkrywali jednak ludzie spacerujący po lesie. Być może jednak ta niekończąca się ,"bombowa'' historia znajdzie finał. Nadleśnictwo Piaski zgłosiło swój udział do unijnego programu ,,Infrastruktura i środowisko". Pomimo że wniosków było trzy razy więcej niż pieniędzy, uda się pozyskać środki. W Wielkopolsce jeszcze tylko Nadleśnictwo Łopuchówko otrzyma wsparcie na oczyszczenie poligonu Biedrusko. - Przyznano nam 165 tys. zł z pieniędzy na rozminowanie terenów popoligonowych oraz powojskowych - wyjaśnia A.Wawrzyniak. - Powinno to wystarczyć na oczyszczenie okolic Babiej Góry. Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych przygotowuje specyfikację zamówienia. Zorganizuje też przetarg. Program musi być zrealizowany do 2011 r. Lila Gabryelów