50-letni mieszkaniec Krotoszyna ma dyskopatię, silne zmiany zwyrodnieniowe oraz przepuklinę. Choroba coraz bardziej daje mu się we znaki. Jednak lekarz orzecznik, podczas posiedzenia komisji lekarskiej, na którą wezwano krotoszynianina, stwierdził, że jest on zdrowy. Absurdalna walka o sprawiedliwość toczy się już od 2002 roku. Niezdolny czy zdolny do pracy? Po przeprowadzonym badaniu lekarskim krotoszynianin otrzymał decyzję o niezdolności do pracy. - Lekarz internista stwierdził, że mój stan zdrowia jest zły i nie mogę pracować - wspomina. Mężczyzna otrzymał wówczas rentę rehabilitacyjną. W tym czasie ZUS wysłał go do sanatorium. Również w 2002 roku krotoszynianin otrzymał pismo wyznaczające datę stawienia się przed komisją lekarską. - Po krótkiej analizie mojej historii choroby neurolog i jednocześnie lekarz orzecznik stwierdził, że nie należy mi się renta - wspomina. Mieszkaniec Krotoszyna pozostał bez dochodu, mając na utrzymaniu siebie i trzyosobową rodzinę. - Złożyłem odwołanie do sądu pracy w Kaliszu. W międzyczasie zacząłem się leczyć psychiatrycznie, ponieważ moje nerwy tego nie wytrzymały - mówi. Kaliski sąd przyznał schorowanemu mężczyźnie rentę na jeden rok. Po upływie tego czasu przyszło kolejne wezwanie do stawienia się przed komisją lekarską. - Tym razem pani orzecznik, po zapoznaniu się z moją chorobą, podjęła decyzję o przyznaniu mi renty na kolejny rok - opowiada krotoszynianin. Po upływie następnego roku, w 2004 r., krotoszynianin po raz trzeci stanął przed komisją orzekającą. Miał ze sobą wyniki badań rezonansem magnetycznym, mówiące o dyskopatii, silnych zmianach zwyrodnieniowych oraz przepuklinie. Ponadto w opisie umieszczono informację, że w dolnej części kręgosłupa rośnie naczyniak. Choremu przyznano rentę na 12 miesięcy. Bezskuteczne odwołania Przez cały czas borykania się z absurdami polskiego orzecznictwa krotoszynianin odczuwa postęp choroby. - Czuję w plecach silny ból, który promieniuje aż do rąk - mówi. Od orzecznika otrzymał skierowanie na konsultacje - neurologiczno-chirurgiczną i psychiatryczną. Lekarze rozpoczęli leczenie psychiatryczne. - Uznali, że moim problemem nie jest kręgosłup, tylko psychika - żali się krotoszynianin. Na kolejnym posiedzeniu komisji ta sama pani orzecznik, która kiedyś przyznała rentę, zdecydowała, że świadczenie się nie należy. - Złożyłem kolejne odwołanie do sądu pracy w Kaliszu. Tym razem trzyosobowa komisja nie przyznała mi prawa do renty, ponieważ neurochirurg stwierdził, że udaję. I nawet mnie nie zbadano! - opowiada nasz Czytelnik. Kolejne odwołanie krotoszynianin złożył do sądu apelacyjnego w Łodzi. - Wszystko odbywało się tam zaocznie. Nikt nie prosił mnie o stawienie się przed sądem - mówi. Sprawa w łódzkim sądzie trwała około roku. W marcu 2009 r. sąd telefonicznie odpowiedział na odwołanie. Odpowiedź była negatywna. Dziś krotoszynianin pozostaje bez prawa do renty oraz nie ma zdolności do pracy, co nie pozwala mu podjąć legalnego zatrudnienia. Co robić? Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kaliszu wyjaśnia, że możliwość kolejnych odwołań w tym przypadku zależy od tego, czy decyzja sądu była prawomocna, czy nie. - Bez wglądu do akt nie mam możliwości zajęcia stanowiska w tej sprawie - ucina Ewa Głowacka-Andler, rzeczniczka sądu. Marta Banaszak-Osiewicz, rzeczniczka prasowa Narodowego Funduszu Zdrowia, podkreśla, że jest to trudna sytuacja, ale istnieje kilka wyjść. - Mężczyzna może zarejestrować się w miejscowym urzędzie pracy, by utrzymać ubezpieczenie zdrowotne. Może też opłacać ubezpieczenie prywatnie, co jednak w tym przypadku nie jest wskazane. Pomocny może okazać się również rzecznik praw pacjenta. Anna Szklarek