Stowarzyszenie, to efekt podjętej na ostatniej sesji przed rozpoczęciem letniej kanikuły "Strategii miasta Wągrowca do 2020 roku", oraz artykułu wydrukowanego w "Głosie Wągrowieckim" na ten temat. Z Janowieckiej na Berdychowo Droga ma połączyć osiedle Berdychowo z rondem Pałuckim, a dokładniej, z ronda Pałuckiego trasa przejdzie przez ulicę Łąkową, przecinając skrzyżowanie ul. Łąkowej z Piaskową, do rzeki. Potem ma przebiegać po lewej stronie skrzyżowania rzek, między cmentarzem nowofarnym, a Nielbą. Zakończyć się ma na ulicy Gnieźnieńskiej, gdzie zostanie wybudowane kolejne rondo. Pomysł na takie rozwiązanie nie jest nowy. Kilkadziesiąt lat temu rozmawiali o tym ówcześni radni, ale temat zarzucili. Władze Wągrowca postanowiły do niego wrócić. Mieszkańcy tej części miasta domyślali się, bo załatwienie pozwoleń, np. na rozbudowę domu z ratusza stawało się coraz bardziej trudne. Inwestycja została zapisana w Strategii Rozwoju Miasta na lata od 2015 do 2020. - Nie powinniśmy rozbierać budynków mieszkalnych w mieście, w którym nie buduje się mieszkań komunalnych ani socjalnych - mówił przy okazji uchwalania strategii radny Mieczysław Spychaj z SLD i proponował od razy wykreślić wspomniany zapis. Jak na razie, jest to jedyny rajca, który ujął się za mieszkającymi na planowanej trasie "małej obwodnicy". Nie ma społecznego przyzwolenia Sąsiedzi z terenów od ul. Janowieckiej w stronę Berdychowskiej zaczęli się ze sobą kontaktować. Zrobili zebranie i postanowili, że razem będą walczyli o zaniechanie budowy "małej obwodnicy". Zakładają stowarzyszenie, które właśnie jest w trakcie rejestracji. Stowarzyszenie nie ma jeszcze nazwy. Zacznie działać najprawdopodobniej w drugiej połowie września tego roku. Prawdopodobnie w jego struktury zapisze się około trzydziestu mieszkańców tej części miasta. Jego przewodniczącą została Irena Stachowiak-Dzikowska. Mieszka ona w domu, który w przypadku realizacji inwestycji zostanie wyburzony jako pierwszy, a przynajmniej na pewno. Dom ma wartość także historyczną i rodzinną. W rodzinie jest od drugiej Wojny Światowej. Zainteresowani mówią, że te domy, które pozostaną przy trasie będą narażone na hałas, a także pękanie murów, obawiają się ciężarówek i bezpieczeństwa dzieci uczęszczających do szkół i przedszkoli. - Poza tym uważamy, że jeżeli są ulice Łąkowa, Kręta, Zespołowa, to chyba jest w około dosyć ulic, a nie jeszcze przez środek ciągnąć kolejną ulicę - mówi Irena Stachowiak-Dzikowska. - To jest bez sensu. Mieszkańcy zainteresowani tematem spotkali się z burmistrzem Stanisławem Wilczyńskim w kierowanym przez niego urzędzie. Na spotkaniu byli obecni także projektanci drogi. - Pani projektantka przedstawiła nam projekt tej drogi - mówi Irena Stachowiak-Dzikowska. - Było to dla mnie totalnym absurdem, bo chodziło też o, niestety, zamurowanie rzeki. Droga ma iść przez rzekę, krzyżówkę, teren, który się ciągnie wzdłuż cmentarza i miała wyjść w stronę ul. Jankowskiej. Mieszkańcy powiedzieli wszystko, co im na sercach leżało. Spotkanie nie zakończyło się pomyślnie dla mieszkańców Wągrowca. Burmistrz był nieustępliwy. Inny pomysł Irena Stachowiak-Dzikowska dodaje, że z tej patowej sytuacji można wyjść. Zupełnie jak w przysłowiu, żeby był "wilk syty i owca cała". - Kilka lat temu rozmawialiśmy z panią projektant, która pracowała w Urzędzie Miejskim - mówi Stachowiak-Dzikowska. - Zaproponowała nam drogę koło torów, dalej troszeczkę od nas, ciągnąc trasę przez łąki. Bez burzenia domów. Droga kończyłaby się obok hurtowni przy ulicy Gnieźnieńskiej. Nikomu by nie zawadzała. Ominęli by także skrzyżowanie rzek. To rozwiązanie wydaje się być o wiele bardziej racjonalnym także ze względu na miejski budżet. Wyburzanie i związane z tym wypłacanie odszkodowań zdecydowanie podroży budowę. Będą walczyć do końca Stowarzyszenie nie zamierza poprzestać na spotkaniu z burmistrzem. Chce wystosować do niego list otwarty. Będą chcieli aby Stanisław Wilczyński ustosunkował się do tej korespondencji. - Jeżeli ustosunkuje się negatywnie, jesteśmy przygotowani na to, że pójdziemy z tym do sądu. My po prostu tego nie zostawimy. Nas kolejne pół wieku nikt nie będzie nas wodził za nos - kończy Irena Stachowiak-Dzikowska. Szymon Cieślak