Jednak od niedawna ceny w "mleczakach" przestają być tak zachęcające, bo powoli zrównują się z tymi w "zwyczajnych" barach. W kulinarny krajobraz naszego miasta na dobre wpisały się już bary i okienka serwujące zapiekanki i hot-dogi, azjatyckie kebaby, włoskie pizze i spaghetti czy amerykańskie hamburgery z frytkami i colą. Głodomory mają szeroki wybór, nie muszą już, jak pokazano w kultowym filmie "Miś" jadać w obskurnych barach mlecznych i walczyć ze współbiesiadnikiem o łyżkę. Mimo to bary mleczne, uważane przez niektórych za relikt PRL-u, nadal mają się świetnie. Czas zweryfikuje, czy ich popularność jest "drugą młodością", czy raczej "ostatnimi podrygami" i dowodem nostalgii za dawnymi czasami. Czas nieubłaganie pędzi do przodu więc także w barach mlecznych wszystko się zmienia. Krzesła są wygodne, a ze stołów zniknęły ceratki. Ściany pomalowano na żywe kolory i ozdobiono zdjęciami serwowanych smakołyków. Bary mleczne walcząc z twardą konkurencją stały się przytulne i, co najważniejsze, pozostały tanie. Nadal serwują swojskie potrawy: pomidorówkę, kluski, pierogi i schabowego. Mają też wiernych klientów. - Tutaj mogę zjeść fajne i smaczne domowe jedzenie - powiedziała tuTej-owi studentka Ania, kończąc posiłek w barze mlecznym "Pod Kuchcikiem" na ul. Święty Marcin w centrum Poznania. Obiadowy zestaw ze schabowym, ziemniakami i surówką można tam zjeść za 9,9 zł (plus 5 groszy za sztućce). - Według mnie ceny są przystępne dla studentów - powiedział nam pan Włodek, któremu przerwaliśmy konsumpcję obiadu w w kultowym barze "Pod Arkadami" na poznańskim "Pigalaku" czyli pl. Cyryla Ratajskiego. Dzisiaj pierwszy raz od pięciu lat zawitał do tego baru. Wiedziony nostalgią za studenckimi czasami, kiedy regularnie się tam stołował postanowił sprawdzić, czy coś się zmieniło. - Zupa neapolitańska jest bez sera, a powinna być z serem. Frytki są rozgotowane. To jedzenie smakowało tak samo, kiedy byłem studentem. Ale w barze jest chyba trochę czyściej - zauważył. Schabowy, ziemniaki i surówka w barze "Pod Arkadami" kosztują 9,14 zł. Dla studentów 10 zł to wydatek wcale niemały, tyle przecież kosztują dwa piwa w pubie! - Jadam w barach mlecznych od początku studiów. Jednak teraz wolę już sobie gotować coś w domu. Wychodzi taniej i jest smaczniejsze. A jak nie mam czasu na gotowanie, to chodzę na spaghetti. Mogę się dobrze najeść już za 5 złotych - powiedział nam Dominik, 24 letni student UAM. Niestety ceny posiłków w barach mlecznych powoli zrównują się z cenami oferowanymi przez pizzerie, spageterie czy pierogarnie. Coraz trudniej "mleczakom" utrzymać niską cenę posiłków, gdyż państwowe dotacje dla barów nie są regulowane ustawą tylko rozporządzeniem. Oszczędności budżetowe uderzają w bary mleczne, których główna konkurencyjność opierała się dotychczas na niskiej cenie potraw. Na polskim rynku działają już bary i tanie restauracje nastawione na klienta masowego, które znacznie obniżyły ceny. W centrach handlowych można zjeść kompletny, domowy posiłek już za 7-8 zł. Takie bary oferują także kupony abonamentowe, dla osób chcących się stołować codziennie. W dwóch ładnych barach na I i II piętrze galerii handlowej "Pasaż Rondo" można zjeść dwudaniowy obiad z napojem i surówką już za 10 zł. Podobnie kształtują się ceny dwudaniowych obiadów w barach na Deptaku - czyli ul. Półwiejskiej, bistro "U Andrzeja" na ul. Piekary, czy rewelacyjnym "Tylko u nas" na ul. Wrocławskiej. Te lokale serwują pełne posiłki za 10 zł, a nie dostają dotacji z budżetu państwa i nie są barami mlecznymi! Okazuje się więc, że takie potrawy można przygować tanim kosztem i jest to opłacalne dla prowadzącego lokal! Czy pojawienie się takich barów oznacza zmierzch "kultowych" barów mlecznych? Mimo że jakość potraw w barach mlecznych nie jest najlepsza, a ceny szybko rosną, szkoda by było gdyby na dobre zniknęły z Poznania. Wpisały się już na pewno w kulinarny klimat. W barze kawowym "Kociak" pan Bernard, 42 powiedział nam. - Kiedy tylko jestem w Poznaniu przychodzę tutaj na deser. Od wielu lat. - Do "Kociaka" przyprowadziłam kiedyś koleżankę z Kanady. Chciała zobaczyć coś charakterystycznego dla Poznania, a to właśnie takie miejsce - dodaje 23 letnia Ewelina, studentka z UAM. Justyna Maćkowiak Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl