- Wszystko wskazuje na to, że nie będę w stanie jeździć na motocyklu przez najbliższy tydzień, a może nawet dłużej - powiedział Pedersen, który od soboty przebywa w szpitalu w Aabenraa. Duńscy lekarze cały czas zastanawiają się nad transplantacją skóry, ponieważ żużlowiec ma poparzenia trzeciego stopnia na lewej nodze. Konsultacje prowadzone są na bieżąco ze szpitalem uniwersyteckim w Kopenhadze. Lekarze ze szpitala w Aabenraa stwierdzili po dokładnych badaniach, że ciało Pedersena zostało w ostatnich latach uszkodzone wszędzie gdzie tylko było to możliwe. Poza dolegliwościami spowodowanymi poparzeniami żużlowiec odczuwa również bóle kręgosłupa. Do wypadku doszło w piętnastym wyścigu po kolizji z Grigorijem Łagutą. Po zderzeniu z dmuchaną bandą noga Pedersena zaklinowała się pomiędzy silnikiem, a tylnym kołem rosyjskiego żużlowca. - Spalił mi się kombinezon, a z bólu prawie straciłem przytomność. Nie mogłem wyciągnąć zakleszczonej nogi - powiedział Pedresen. W poniedziałek Pedersen powiedział, że raczej nie wystąpi w czwartek w Lesznie w barażach DPŚ. - Jest za wcześnie, a lekarze nie chcą w ogóle słyszeć o takiej alternatywie. Poza tym zamiast wystąpić w barażach wolę się wykurować na starty w polskiej lidze w tygodniu po finale DPŚ. Są to dla mnie wyjątkowo ważne występy ze względów finansowych, ponieważ ten sezon jest dla mnie katastrofalny, jeżeli chodzi o pieniądze - powiedział Pedersen. W marcu Pedrsen stracił kontrakt z Mega Lada Togliatti szacowany na 1,5 mln złotych. W kwietniu nie jeździł w polskiej lidze ze względu na problemy finansowe Włókniarza Częstochowa. Żużlowiec ocenia, że stracił na nowym kontrakcie w polskiej lidze przynajmniej 700 tys. złotych. - Maj i czerwiec to z kolei katastrofa w Grand Prix w Goeteborgu, Kopenhadze i Cardiff. Teraz muszę zebrać siły i walczyć o pieniądze - powiedział Pedersen na łamach dziennika Ekstrabladet. Po porażce w Vojens baraż w Lesznie stał się bardzo ważny dla reprezentacji Danii, która ma spore problemy ze składem. - Bez Pedersena będzie nam trudno zwłaszcza, że ja też nie jestem w pełni sprawny - powiedział kapitan duńskiej drużyny Hans Andersen, który nie wystąpił w Vojens z powodu obrażeń odniesionych podczas wypadku we wtorek w szwedzkiej lidze. Andersen wypadł poza bandę, kiedy Emil Sajfudtinow zajechał mu drogę na maksymalnej szybkości przed drugim wirażem. - Rosjanie wygrali nieoczekiwanie w Vojens i raczej dlatego, że jeżdżą bardzo niebezpiecznie. Ryzykują w najbardziej nieoczekiwanych momentach powodując poważne wypadki, w których już wyeliminowali dwóch naszych najlepszych zawodników - oceniła gazeta Ekstrabladet. - Zwycięstwo Rosjan w Vojens sprawiło, że baraż w Lesznie nabrał zupełnie innej rangi. To będzie walka "na śmierć i życie". Mam tylko nadzieję, że będę w stanie jeździć. Brak Pedersena będzie odczuwalny, lecz mamy na jego miejsce czarnego konia. Jest nim wielki talent Nickolai Klindt - ocenił Andersen.