To jest właśnie Bad, sześcioletni labrador, który, będąc już dorosłym psem, nauczył się jak pomagać swemu panu. Marcin Cieśla ma 26 lat, mieszka w Krzemieniewie i od urodzenia porusza się na wózku inwalidzkim. Zamiast jamnika - Nie wiem, jak to jest chodzić na własnych nogach, bo nigdy tego nie robiłem - mówi. - Nie zastanawiam się więc, co by było gdyby. Zamiast tego robię wszystko, by jakoś sobie w życiu radzić, żeby być jak najbardziej samodzielny. I jest. Pomaga rodzicom prowadzić sklep ogrodniczy przy domu, razem z kumplami rozkręca w okolicach Leszna poligon ASG (to miejsce, gdzie duzi chłopcy tęskniący za mundurem mogą się wyszaleć biegając z pneumatyczną bronią), sam jeździ autem, a w 2006 roku , by ułatwić sobie życie, skorzystał z dopłaty z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i kupił windę do domu (jeszcze do przyszłego roku będzie spłacał z niewielkiej renty kredyt, bo dopłata z PCPR wystarczyła tylko na częściowe sfinansowanie tego urządzenia). Nie można więc powiedzieć, że Marcin jest osobą, która siedzi w domu i rozpamiętuje swoją chorobę. Do tego wszystkiego zajmuje się jeszcze swoim psem, a ten na zasadzie wzajemności odwdzięcza się swemu panu tym samym: pomaga Marcinowi w codziennych czynnościach. Bo to nie jest taki sobie zwyczajny pies. - Kiedyś przez krótki czas mieliśmy jamnika, ale nam zginął - wspomina Marcin. - I akurat kiedy postanowiliśmy kupić nowego psa, natknąłem się w którejś z gazet albo w internecie na ciekawą informację. Pisano tam o psach, które pomagają takim niepełnosprawnym osobom jak ja. To było sześć lat temu, w Polsce wiedziano już wprawdzie o dogoterapii i zbawiennym wpływie, jaki mogą mieć psy na chore dzieci, ale o psach asystentach jeszcze tak głośno nie było. - Wiedziałem tylko, że najbardziej nadają się do tego labradory - mówi Marcin. - Kupiliśmy więc ładnego szczeniaka w kolorze biszkoptowym. Wiedziałem, że można go wyszkolić w pomocy, nie wiedziałem tylko, że to jednak wymaga specjalistycznych metod. Błądziłem trochę jak dziecko we mgle. Myślałem, że uda się to zrobić korzystając z pomocy zwykłych treserów. Wytresowaliśmy go, ale czułem, że Bad mógłby potrafić więcej. Pomocną Łapę znalazł w internecie Półtora roku temu w internecie natknął się na stronę fundacji Pomocna Łapa. To było to, czego szukał. - Działamy od kwietnia 2005 roku - mówi Dominik Rymer z Fundacji Pomocna Łapa. - Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Naszym głównym celem jest wspomaganie rehabilitacji osób niepełnosprawnych z udziałem psów oraz poprawa jakości życia niepełnosprawnych przy pomocy psów asystujących. Szkolimy psy, a następnie przekazujemy je osobom niepełnosprawnym, które się zgłosiły i przeszły testy kwalifikacyjne. Pies asystujący potrafi pomóc osobie niepełnosprawnej w podstawowych czynnościach. Chodzi na przykład o podawanie i przynoszenie przedmiotów, przyciąganie wózka, zamykanie i otwieranie szafek, szuflad czy drzwi, zakładanie i zdejmowanie garderoby na przykład skarpetek. Potrafi gasić i zapalać światła. Pomoc psa znacznie skraca czas wykonywania wielu czynności. Pies pomaga nie tylko osobie niepełnosprawnej, ale także rodzinie i najbliższemu otoczeniu, które nie musi w tak dużym stopniu angażować się w czynności związane z opieką. Osoba niepełnosprawna staje się bardziej samodzielna, może sama wychodzić z domu, spotykać się ze znajomymi, uczestniczyć w wykładach, być samodzielna w pracy zawodowej, brać aktywny udział w życiu społecznym i kulturalnym. - Skontaktowałem się z nimi - wspomina Marcin. - Powiedziałem, że chciałbym mieć tak wyszkolonego psa. Opisałem dokładnie moją sytuację, że jeżdżę na wózku, że mieszkam na wsi, że mamy podwórze i dobre warunki do trzymania psa. Po pewnym czasie przyjechała do mnie pani z fundacji. Przywiozła pięknego i mądrego labradora w kolorze czekolady. Ale nie wziąłem go. Nie, nie dlatego że był źle wyszkolony czy coś w tym rodzaju. Po prostu gdyby Marcin go zatrzymał, musiałby rozstać się z Badem. Inaczej między nim i jego nowym psem asystentem nie wywiązałaby się specyficzna i potrzebna więź. Pies asystent musi czuć, że w życiu swego właściciela jest najważniejszym przyjacielem, który nie odstępuje go ani na krok. A to dla Marcina oznaczałoby pożegnanie z Badem. Tego nie mógłby zrobić ani czworonożnemu przyjacielowi, ani sobie. - Jesteśmy ze sobą bardzo związani - tłumaczy, a Bad, który, jak się wydaje, śpi kamiennym snem na posadzce podnosi nagle głowę i macha ogonem na potwierdzenie tych słów. - Bad umiał już sporo, a ta pani z fundacji pokazała mi dodatkowo, jak mogę te umiejętności u Bada utrwalić i pogłębić. Pokazała mi techniki tresowania, o których dotąd nie miałem pojęcia. Bo pies musi być kreatywny - Nie stosujemy tradycyjnych metod - mówi Sylwia Gajewska, instruktor szkolenia psów. To ona półtora roku temu przyjechała do Marcina. - Żadnych kolczatek, żadnych łańcuszków, żadnej przemocy. Zawsze powtarzam, że uczymy psy kreatywności. Nie chodzi o to, by były bezwzględnie posłuszne. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację. Pies wychodzi na spacer ze swoim niepełnosprawnym właścicielem i ma go nie odstępować na krok. I nagle jego panu upadają rękawiczki. Pies musi sam zawrócić po nie i przynieść. Takie wyszkolenie psa zajmuje rok, czasem dwa lata. I nie każdy pies się do tego nadaje. Podobnie jak nie każdy instruktor potrafi tak go wyszkolić. W Polsce jest może 10 takich osób. Pokazałam Marcinowi, jak powinien postępować ze swoim psem i tylko od niego zależy, ile jego Bad będzie potrafił. - Tylko labradory tak można wyszkolić? - Labradory mają do tego najlepsze predyspozycje. Ale nie dlatego, że są takie wybitne czy wyjątkowo inteligentne. Po prostu rola psa asystenta polega głównie na przynoszeniu przedmiotów, a labradory uwielbiają aportować. To psy myśliwskie. I w tym tkwi cała tajemnica, choć labradory wcale nie należą do łatwych psów. - Wiem, że pies wyszkolony w fundacji pewnie więcej by potrafił - mówi Marcin. - Ale Bad i tak mi bardzo pomaga. Przede wszystkim nosi różne przedmioty. Dla mnie to wielka wyręka. Z usług Bada korzysta w domu nie tylko Marcin: - Wie pan, jak mu każę zanieść coś do domu do Marcina albo do dziadka, to on bezbłędnie wybiera tego właściwego - mówi tata Marcina. - Mądry pies. Fundacja Pomocna Łapa przekazała już sześć psów, które pomagają swoim właścicielom w codziennym życiu. I szkoli kolejne. Być może któryś z nich trafi do kogoś z naszego regionu. - Po przekazaniu psa przewodnik pozostaje w stałym kontakcie z fundacją i zawsze może liczyć na wszelką pomoc - tłumaczy Rymer. - Psy zawsze pozostają własnością fundacji, która sprawuje kontrolę nad ich pobytem w nowych domach. O psa asystującego ubiegać się mogą osoby niepełnosprawne ruchowo, które ukończyły 18 lat i są sprawne umysłowo, niedowidzące, które ukończyły 18 lat i są sprawne umysłowo poprzez wypełnienie formularza znajdującego się na naszej stronie www.pomocnalapa.pl. Psom wstęp wzbroniony - Jest tylko jedno małe "ale" w tym wszystkim - mówi Marcin Cieśla. - Wojewoda mazowiecki wydał rozporządzenie, na mocy którego z psem asystentem można wejść na przykład do sklepu czy klubu. W Wielkopolsce takiego rozporządzenia nie ma i właściwie każdy może mnie z psem wyprosić. I nieważne, że zwierzak jest moim pomocnikiem. Arkadiusz Jakubowski