Sąd podzielił obawy zawarte w zażaleniu miejscowej prokuratury okręgowej i uznał, że zarówno w przypadku pielęgniarki, jak i ordynatora istnieje realna obawa matactwa. Przesłanką aresztowania obu podejrzanych jest też zagrożenie wysoką karą za zarzucane im czyny. Prokuratura zarzuciła pielęgniarce i ordynatorowi nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego wymaganego w procesie dializowania. Sąd pierwszej instancji uznał, że brak jest bezpośredniego związku pomiędzy ordynatorem a zakażeniami i nie zastosował wobec niego żadnego środka zapobiegawczego. - Sąd uznał, że podejrzany w okresie od kwietnia do czerwca łamał zasady właściwego, wirusologicznego podziału pacjentów stacji, o których wiedział, że są zakażeni żółtaczką. Pomimo tego ordynator nie przeniósł tych pacjentów na wydzielone stanowiska i nie informował chorych o stanie ich zdrowia i koniecznej profilaktyce. Ordynator nie zawiadomił też sanepidu o zakażeniach, co powinien uczynić w ciągu 24 godzin - uzasadniał swoje postanowienie sąd. Uznał, że stopień społecznej szkodliwości czynu ordynatora i pielęgniarki jest wysoki. Prokuratura zarzuciła lekarzowi i pielęgniarce "sprowadzenie, poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego, niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób". Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Do zakażeń w ostrowskiej stacji doszło w wyniku bałaganu organizacyjnego, nieprzestrzegania zasad sanitarno-epidemiologicznych i higienicznych oraz niechlujstwa personelu, uważa główny inspektor sanitarny kraju, wiceminister zdrowia - Andrzej Wojtyła. Jego opinia jest zgodna z ustaleniami dochodzenia epidemiologicznego, przeprowadzonego przez ostrowski sanepid. Stację w Ostrowie oddano do użytku w grudniu 2005 r. Należy ona do najnowocześniejszych tego typu placówek w kraju. Jej właścicielem jest spółka Międzynarodowe Centra Dializ. W okresie od grudnia do lipca, w stacji poddano zabiegom 143 osoby. Prowadzone przez prokuraturę okręgową śledztwo w sprawie narażenia pacjentów stacji na zakażenie żółtaczką nadzoruje Prokuratura Krajowa.