Zachwycają się nią i takie fachowe magazyny jak "All About Jazz", "Jazz Forum", "Film" i pisma kobiece jak "Elle", "Cosmopolitan", "Twój Styl". Może brzydko to zabrzmi, ale Aga Zaryan wszystko, czego dotknie, zamienia w złoto. Każdemu jej przedsięwzięciu towarzyszy cała masa zachwytów, uwielbień i wyróżnień. A dziennikarze prześcigają się wręcz w wymyślaniu chwalebnych epitetów odnoszących się zarówno do artystki jak i jej twórczości. Jest zatem Aga Zaryan - a także jej muzyka - i balsamem dla duszy i zupełnie nową jakością muzyczną, która trafia prosto w serce, ucztą dla ucha i ducha, prawdziwie zmysłowym ciepłem, pięknem w najczystszym stanie... Po wczorajszym koncercie na pewno powstaną nowe, może jeszcze bardziej wyszukane, poetyckie określenia opisujące twórczość Agi Zaryan i ją samą. Pewnie nie ja będę ich autorem, bo Kropaczewski wielkim poetą nie był. Poza tym wysłuchał koncertu ściśnięty w tłumie wielbicieli talentu Agi Zaryan i chcąc nie chcąc poddał się wszystkim prawom rządzącym zachowaniem się tłumu, o czym można poczytać w odpowiedniej literaturze. Zastygł w skupieniu, kiedy wysłuchiwał przepięknych, nastrojowych ballad jak "Throw it Away" Abbey Lincoln, "Picking up the Pieces" (niesamowity duet z gitarzystą Davidem Doruzka, który przyjechał specjalnie na ten koncert prosto z Pragi), "Here's to life" (bardzo intymna, sentymentalna bossanova) czy kolejnego, oryginalnego duetu, tym razem z basem Sławka Kurkiewicza "Answer Me, My Love" (utwór znany z wykonania Nat King Cole'a czy Johny'ego Mitchela). Falował całym ciałem, przytupywał, a nawet coś tam nucił podczas brawurowych, żywiołowych interpretacji "Woman's Work" (z kapitalną solówką Davida Doruzka), "It Might as Well be Spring" (gdzie w pełni ujawnił się talent i tłumione wcześniej szaleństwo perkusisty Łukasza Żyty), a zwłaszcza "Suzanne" do muzyki i słów Leonarda Cohena. To, co tutaj wyprawiała Aga Zaryan - to było prawdziwe szaleństwo wokalne. Przebogata barwa głosu, pokręcone jak helisa DNA zawijasy głosowe, a nawet kwiki, mruki - cuda po prostu. Kapitalne pomysły aranżacyjne, mistrzowskie zabiegi instrumentalne - klasa sama w sobie. A jeszcze więcej transu i dynamiki było w "You And The Night And The Music" czy niesionym euforią publiczności bisie "Day Dream". I wyciszył się, i zastygł w bezruchu podczas wieńczącego wieczór standardu Duke'a Ellingtona "Sophisticated Lady" (kolejna kameralna opowieść o kobiecych emocjach). Aga Zaryan, mimo iż był to już kolejny koncert z cyklu Pilsner Urquell Perspective, bawiła się doskonale znakomicie łącząc swing, balladę, bossanovę i bluesa. Odkrywała przed publicznością kolejne smaczki swojego wyjątkowego, ciepłego, zmysłowego głosu, nie zapominając przy tym o swoim zespole i dopingując muzyków do prezentowania swoich umiejętności. Jeśli jeszcze dodać tutaj niezwykłą elegancję ubioru i zachowania na scenie, kulturę w kontakcie z owacyjnie reagującą publicznością, to stanie się jasnym, dlaczego o Adze Zaryan mówi się w samych zachwytach, wierszem, prozą i co tam komu jeszcze przyjdzie do głowy. No dobrze, żeby nie było, że mam taki ociężały przepływ myśli, tak sobie wymyśliłem, że Aga Zaryan jest niezwykłym ogrodem jazzu zachwycającym mnogością odmian i barw niczym kwiaty. Myślę, że zrozumiecie, co piszący te słowa miał na myśli, a jeśli nie - cóż, po prostu wsłuchujmy się w głos i muzykę Agi Zaryan... Aga Zaryan - śpiew, David Doruzka - gitara, Sławek Kurkiewicz - kontrabas, Łukasz Żyta - perkusja Szymon Kropaczewski Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl