- Kolęda to wizyta duszpasterska, czyli spotkanie księdza ze swoimi parafianami. Chociaż zazwyczaj nie trwa ona długo, to tematów do rozmów nie brakuje - stwierdza ks. kanonik Piotr Kalinowski, proboszcz parafii pw. św. Jakub Apostoła. Porozmawiajmy o kościele To od nas zależy, o czym chcemy rozmawiać z duchownym. Najczęściej pojawiają się tematy dotyczące kościoła, życia codziennego oraz codziennych problemów. - Często pytam wiernych o to, co można by jeszcze w kościele zmienić, co im się podoba, a co nie. Parafianie zwierzają się też ze swoich problemów, a nawet z życiowych tragedii. W takich sytuacjach nie wypytuję o szczegóły, nie nalegam na zwierzenia, jednak często sami chcą się wyżalić - opowiada proboszcz fary. Nie wszyscy jednak są tak skorzy do intymnych rozmów. Wśród wiernych sporą grupę stanowią "wierzący, ale nie praktykujący". To właśnie oni najczęściej unikają rozmów o religii i niechętnie zwierzają się ze swoich problemów. "A ksiądz u nas w parafii nowy jest?" - pytają czasem podczas kolędy niewtajemniczeni parafianie. "Nie, od trzech lat już jestem" - odpowiada zdezorientowany ksiądz. Tematy polityczne są świetnym sposobem wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji. Przecież najłatwiej poskarżyć się na prezydenta czy premiera, a jednocześnie ponarzekać na sytuację w polskim Kościele i na duchowieństwo... Rzadko zdarza się, aby ktoś odmówił przyjęcia księdza po kolędzie, częściej duchowny zastaje zamknięte drzwi. Obrazek od proboszcza Wizyta duszpasterska jest niekiedy jedyną szansą na rozmowę w cztery oczy księdza z wiernym. Jest to czas, który na długie lata zapada w pamięci katolików. - Z dzieciństwa pamiętam, że zawsze wspólnie z rodzeństwem cieszyliśmy się, kiedy odbywała się kolęda. Księdza przyjmowaliśmy zazwyczaj tylko z mamą, ponieważ nasz ojciec pracował na kolei i rzadko bywał w domu. Kiedyś nie dawaliśmy księdzu koperty z pieniędzmi do ręki, tylko przekazywaliśmy datki na kościół na tacę podczas mszy św. - wspomina Irena Chwiałkowska, rencistka z Wągrowca. Od tamtego czasu jednak aż tak wiele się nie zmieniło. Zawsze najważniejsza była szczera rozmowa i modlitwa. Większość z nas zapewne pamięta specjalnie przygotowany na stole zeszyt do religii, często dzień wcześniej przepisywany od koleżanki na przerwie. - Pamiętam kiedy ksiądz na kolędzie brał do ręki mój zeszyt i sprawdzał, czy mam wszystkie notatki. Oczywiście zdarzały mi się braki - opowiada Patryk Pagel, mieszkaniec Gołańczy. A tak na dobrą sprawę, czy wiemy jak przyjąć duchownego i jak się przy nim zachowywać. - Najważniejsze, że wierni przyjmą duchownego do domu. Zdarza się, że są ubrani po "domowemu", jednak od razu milej się czuję, gdy widzę, że dłużej przygotowywali się na moją wizytę. Wtedy czuję się jak oczekiwany gość - stwierdza P. Kalinowski. Monika Wanat