W apelu poległych i składaniu kwiatów uczestniczyło kilkaset osób. 28 czerwca 1956 r. poznańscy robotnicy Zakładów im. Stalina podjęli pod hasłami "chleba i wolności!" strajk generalny i zorganizowali masową demonstrację uliczną. Następstwem robotniczego wystąpienia stały się dwudniowe starcia na ulicach miasta. Jak powiedział w trakcie uroczystości pod Pomnikiem Poznańskiego Czerwca-56 Jarosław Lange, przewodniczący wielkopolskiej "Solidarności", rocznica Czerwca pozostaje gorzkim świętem. - Doskonale wiemy o tym, że Czerwiec-56 to jedyne powstanie zbrojne przeciwko komunie. Do dnia dzisiejszego tamci bohaterowie nie są wpisani w tzw. ustawę kombatancką. Nie wiemy ilu było zabitych, ilu było rannych w Czerwcu-56. Ale wiemy doskonale, że żaden z tych, którzy strzelali do bohaterów, nie poniósł kary, nie zasiadł na ławie oskarżonych - powiedział. Jak podkreślił prezydent Poznania Ryszard Grobelny, powodem zrywu robotników przed pół wiekiem był ich szacunek do pracy i do władzy. - Ten szacunek władzy, ale także do ojczyzny, do wolności, poszanowania własnego życia. To on wyciągnął ich na ulice. Dziś oddajemy hołd dla tych, którzy za nas walczyli za te wartości - powiedział. W trakcie uroczystości prezydent Poznania odebrał nagrodę "Chłopiec walczący w Budapeszcie" przyznaną Romkowi Strzałkowskiemu przez Światowy Związek Kombatantów Węgierskiego Października. 13-letni Romek Strzałkowski był najmłodszą ofiarą poznańskich wydarzeń czerwcowych; został zastrzelony przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa przed gmachem WUBP. W Budapeszcie stoi pomnik chłopca imieniem Janek, który zginął w 1956 roku i został symbolem walczącej młodzieży jako "Chłopiec walczący w Budapeszcie". W ubiegłym roku stworzyliśmy nagrodę jego imienia. Nie jest to nagroda państwowa, nie zabrudzą jej rozgrywki polityczne. Poznański Janek - Romek Strzałkowski jest drugą osobą, która została nią pośmiertnie uhonorowana" - powiedział Hajdu Szabolcs ze Światowego Związku Kombatantów Węgierskiego Października. Wcześniej w kościele oo. Dominikanów mszę święta w intencji Ofiar Czerwca'56 odprawił bp Grzegorz Balcerek. Jak podkreślił w homilii, hasła, pod którymi pół wieku temu protestowali poznańscy robotnicy, są aktualne także dziś. "Zmienił się system, zmieniły się założenia i struktury gospodarcze i ekonomiczne. Ale świat ludzkiej pracy pozostaje wciąż schorowany. Ludzie decydują się na naruszenie wartości rodziny, podejmując emigrację zarobkową. Inni, pracują w różnych miastach, tworząc swoiste rodziny weekendowe. Jeszcze inni w pogoni za zyskiem nadużywają człowieka i ludzkiej pracy do osiągnięcia swoich korzyści. Praca wciąż przestaje być porozumieniem, a staje się źródłem konfliktu, walki, wręcz zabijania. Niszczone zostaje życie rodzinne. Niszczona zostaje miłość dzieci. Niszczona zostaje przyszłość narodu" - powiedział. Jak przypomniał bp Balcerek, na miejscu, na którym stoją obecnie Poznańskie Krzyże, stał przed wojną pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa. Upamiętnienie Powstania Poznańskiego-56 roku stało się więc również upamiętnieniem tamtego, przedwojennego wotum wdzięczności za odzyskaną po zaborach wolność. W trakcie niedzielnych uroczystości delegacje złożyły kwiaty pod tablicami pamiątkowymi przy bramie Fabryki Pojazdów Szynowych H. Cegielski i przy Pomniku Poległych w Powstaniu Poznańskim. 28 i 29 czerwca 1956 r. w Poznaniu doszło do robotniczych protestów, które przerodziły się w walki uliczne. Władze komunistyczne do ich stłumienia użyły wojska. W ich trakcie zginęło co najmniej 58 osób (w tym kilku żołnierzy i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa), a kilkaset osób zostało rannych (wśród nich pacyfikujący demonstracje i ranni w wyniku ostrzału budynków służby bezpieczeństwa przez robotników). Około 746 osób aresztowano. Protest poznańskich robotników w czerwcu 1956 r. wywołany był ogólnym niezadowoleniem z sytuacji panującej w kraju i regionie. Władze komunistyczne na inwestycje w Poznaniu i Wielkopolsce przeznaczały mniej środków niż w innych rejonach państwa, tłumacząc to koniecznością wspierania obszarów najbardziej zacofanych. Średnia płaca w Poznaniu była niższa o 8 proc. od średniej krajowej. Ogromnym problemem był brak mieszkań. Duży wpływ na postawę poznańskich robotników miały również tradycje protestów w tym regionie, sięgające nie tylko okresu międzywojennego, ale i zaborów. Bezpośrednim powodem wystąpień robotniczych w czerwcu 1956 r. był trwający od dłuższego czasu konflikt w Zakładach im. Stalina (wcześniej Zakłady Hipolita Cegielskiego), zatrudniających ok. 13 tys. osób. Załoga domagała się zwrotu niewłaściwie naliczanych podatków od premii, obniżenia wyjątkowo wysokich norm produkcyjnych, poprawy warunków bezpieczeństwa i higieny pracy oraz lepszej organizacji, która zlikwidowałaby wielogodzinne przestoje. Po nieudanych próbach negocjacji robotników w Ministerstwie Przemysłu Metalowego i Zarządzie Głównym Związku Zawodowego Metalowców, rankiem 28 czerwca 1956 r. robotnicy ogłosili strajk i w pochodzie ruszyli w kierunku Miejskiej Rady Narodowej, która mieściła się przy placu Adama Mickiewicza (wówczas noszącego imię Stalina). Jeden z uczestników tych wydarzeń, Jan Wieczorek, tak wspominał: "Szliśmy w milczeniu. Słychać było tylko stukot naszych drewniaków. Do manifestacji dołączały kolejne zakłady. Na Placu Stalina było nas 100 tys. osób, staliśmy tam trzy godziny, śpiewając pieśni religijne i patriotyczne. Pojawiały się tylko okrzyki o charakterze antyradzieckim. Nikt już nad tym tłumem nie panował. Wołano: "precz z ruskimi", "my chcemy wolnych wyborów" , "chcemy religii w szkołach" - mówił. Zdaniem historyków, Poznański Czerwiec doprowadził do zmian politycznych w Polsce w październiku 1956 r. Szefem PZPR został wówczas Władysław Gomułka, z więzień i internowania wypuszczano więźniów politycznych, w tym kard. Stefana Wyszyńskiego.