Do tragedii doszło wieczorem 29 kwietnia. Młodzi ludzie jechali samochodem ulicą Bałtycką w Poznaniu. W tym samym czasie trwała policyjna obława na groźnego przestępcę. Policjanci pomylili samochody i zamiast bandyty usiłowali zatrzymać niewinnych chłopców. Ci prawdopodobnie nie wiedzieli, że mają do czynienia z policją; funkcjonariusze nie byli umundurowani i poruszali się nieoznakowanymi samochodami. Młodzi ludzie wystraszyli się i usiłowali zawrócić. Wtedy policja otworzyła ogień. W kierunku auta wystrzelono 39 kul. 19-letni Łukasz zginął na miejscu. Jego kolega Dawid przeżył. Ma jednak uszkodzony kręgosłup i do dzisiaj porusza się na wózku. Jego sprawa wciąż toczy się przed sądem. Do tej pory dostał 35 tysięcy złotych zaliczki na koszty leczenia. W sumie domaga się ponad miliona złotych. Ugodę podpisano po negocjacjach między stronami. Początkowo w pozwie sadowym rodzina Łukasza domagała się 240 tys. zł. Po podpisaniu ugody rodzice Łukasza Targosza powiedzieli dziennikarzom, że "cieszą się z załatwienia sprawy, ale życia syna nic im nie wróci". Reprezentujący rodzinę Targoszów mec. Wiesław Michalski, pytany jakie wynagrodzenie otrzyma za załatwienie sprawy, powiedział, że robi to dla prestiżu i że nie wziął za to "ani złotówki". - Sprawa jest prowadzona honorowo - powiedział. Zdaniem reprezentującego wielkopolskiego komendanta policji mec. Rafał Rosiejka, mimo że nie zakończyło się postępowanie karne, zawarcie ugody jest w interesie policji. - Można na obecnym etapie mówić o odpowiedzialności policjantów i stąd wola zawarcia ugody. Nie leży w interesie żadnej ze stron toczenie postępowania latami - powiedział Rosiejka.