Do zdarzenia doszło pod koniec stycznia ub. roku w Lesznie (wielkopolskie). Dyżurny Komendy Miejskiej Policji został wtedy powiadomiony przez świadka, że na jednej z leszczyńskich ulic widział kłócącą się parę. Kobieta, według relacji świadka, miała wzywać pomoc, a mężczyzna groził, że ją zabije. Zanim świadek zdążył zareagować, mężczyzna zabrał kobietę do samochodu i odjechali. Funkcjonariusze policji ustalili, że do szpitalnego oddziału ratunkowego szpitala w Lesznie została przywieziona kobieta z ranami ciętymi kończyn górnych i dolnych, ranami ciętymi twarzy i z odciętym placem dłoni. Mężczyzną, który przywiózł pokrzywdzoną i był zarazem sprawcą obrażeń, okazał się Bartosz K. Śledczym mężczyzna tłumaczył, że "znalazł swoją dziewczynę z licznymi obrażeniami i zawiózł ją do szpitala". Tłumaczenia oskarżonego Prokuratura przedstawiła Bartoszowi K. łącznie pięć zarzutów. Dotyczyły one usiłowania zabójstwa i jednocześnie spowodowania obrażeń ciała pokrzywdzonej Marzeny J., posiadania w samochodzie 42 sztuk tabletek ecstasy, i 17 gramów metaamfetaminy, a także prowadzenia pojazdu pod wpływem środka odurzającego, zarzut kierowania gróźb karalnych w stosunku do pokrzywdzonej, jak również zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Czyny zarzucane Bartoszowi K. zagrożone są łączną karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, karą 25 lat pozostawienia wolności lub dożywociem. Proces Bartosza K. rozpoczął się w kwietniu. W środę poznański sąd okręgowy za usiłowanie zabójstwa Marzeny J. wymierzył Bartoszowi K. karę 12 lat więzienia. Sąd uznał go także winnym większości zarzucanych mu aktem oskarżenia czynów i skazał go na karę łączną 15 lat pozbawienia wolności. Sędzia Katarzyna Obst uzasadniając orzeczenie wskazała, że mimo, iż Bartosz K. utrzymywał, że maczeta była dla niego narzędziem do użytku przy pracach na działce, "to oskarżony dokładnie wiedział, w jaki sposób posługiwać się maczetą, co nią można zrobić, o czym świadczą również wcześniejsze użycia przez niego tego narzędzia". Odnosząc się do momentu ataku na Marzenę J. sędzia podkreśliła, że jedynie "wypowiadane przez panią J. słowa, jej jasność umysłu w tym momencie i mówienie, że zostanie spełniona ta "obietnica pozostania z panem K. w związku"- tylko ta jej reakcja, te jej słowa doprowadziły do tego, że ta zbrodnia zakończyła się w fazie usiłowania, że do cięższych skutków nie doszło". "Oskarżony działał bez najmniejszego powodu tak naprawdę. Nie można przyjąć, aby jego zachowanie było w jakikolwiek sposób uzasadnione. Użyte narzędzie, ta agresja wykazana w toku postępowania - to w ocenie sądu zdarzenie zasługujące na karę 12 lat pozbawienia wolności. Sąd wziął pod uwagę to, że oskarżony ostatecznie pokrzywdzoną na izbę przyjęć zawiózł, aczkolwiek to też nie jest tak, że działał on wyłącznie myśląc o zdrowiu pokrzywdzonej. (Istotniejszy był) fakt, że ona powiedziała, że wróci do oskarżonego, że nadal z nim będzie - w ocenie sądu to była ta jego jedyna motywacja do udzielenia jej w tym momencie pomocy" - dodała sędzia. Sąd zarządził również na rzecz pokrzywdzonej zadośćuczynienie za doznaną krzywdę w wysokości 5 tys. zł. Orzekł także zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych w ruchu lądowym na okres 4 lat, oraz zobowiązał Bartosza K. do wpłaty na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej świadczenia pieniężnego w kwocie 5 tys. zł. Bartosz K. wyrokiem sądu został także zobowiązany m.in. do zapłaty nawiązki w wysokości 3 tys. zł na cele zapobiegania i zwalczania narkomanii. Wyrok wydany w środę przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny.