Podczas interwencji badanie alkomatem dało wynik 0,8 promila w wydychanym powietrzu - wynika z nieoficjalnych informacji PAP. Do incydentu doszło we wtorek. - Rzeczywiście taka interwencja miała miejsce - potwierdziła nieoficjalne informacje rzeczniczka katowickiej policji Magdalena Szymańska-Mizera. Nie chciała odnieść się do informacji o stanie trzeźwości okulistki. - Dla nas miarodajne i pewne jest tylko badanie krwi - powiedziała. W czasie interwencji policji Ariadna G. zasłabła i została odwieziona do szpitala. Kilka miesięcy wcześniej profesor została już zatrzymana pod wpływem alkoholu na terenie kliniki. Jak zaznaczyła Szymańska-Mizera, policja ustala wszystkie okoliczności sprawy, przede wszystkim jakie czynności prof. G. wykonywała we wtorek na terenie kliniki - od tego zależy ewentualne wszczęcie postępowania karnego. Wiedzy na ten temat nie mają też jeszcze władze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest organem założycielskim kliniki kierowanej przez prof. G. - Uczelnia została powiadomiona o tej sprawie. Prof. G. jest na zwolnieniu lekarskim i do czasu, kiedy z niego nie wróci, nie możemy niczego w tej sprawie zrobić - powiedziała rzeczniczka ŚUM Izabela Koźmińska-Życzkowska. Prof. Ariadna G. została już raz, w marcu tego roku, zatrzymana w kierowanej przez siebie klinice pod wpływem alkoholu. Informację o tym przekazał policji dziennikarz "Tygodnika Podhalańskiego", który przyjechał do katowickiego szpitala, by przeprowadzić z okulistką wywiad. Policjanci ustalili, że lekarka miała wtedy w wydychanym powietrzu 0,87 promila alkoholu. Składając wyjaśnienia władzom uczelni, prof. G. zapewniała wówczas, że w dniu zatrzymania była na urlopie, nie spożywała też jakiegokolwiek alkoholu. Kiedy po wtorkowym incydencie prof. G. wróci ze zwolnienia, prawdopodobnie uczelniany rzecznik odpowiedzialności zawodowej rozpocznie kolejne postępowanie dyscyplinarne. Poprzednie zostało umorzone. - Skoro prokuratura - dysponując znacznie szerszym wachlarzem możliwości ustalenia prawdy - umorzyła postępowanie, to rzecznik zdecydował się zrobić to samo - powiedziała Koźmińska- Życzkowska. Ciągle toczy się postępowanie prowadzone przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy Okręgowej Radzie Lekarskiej w Katowicach. - Pracuje też komisja ORL, która ma za zadanie zbadać, czy choroba pani profesor nie uniemożliwia jej wykonywania zawodu - powiedział szef Rady Maciej Hamankiewicz. Zaznaczył, że zdaniem specjalistów ostateczną odpowiedź na to pytanie powinna dać obserwacja Ariadny G. Dotychczas jednak żaden z poproszonych o przeprowadzenie obserwacji ośrodków nie podjął się tego zadania. Przed zatrzymaniem w marcu 69-letnia profesor była nie tylko dyrektorem Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 5, kierowała także działającą w nim Kliniką Okulistyki. Po zakazie łączenia obu funkcji, wybrała stanowisko dyrektora szpitala. Rada społeczna placówki uznała, że jest bardzo dobrym dyrektorem, a szpital osiąga bardzo dobre wyniki medyczne i ekonomiczne. Prof. G. pozostała na stanowisku, za marcowy incydent rada ją upomniała. Pogłoski o tym, że lekarka bywa w pracy pod wpływem alkoholu pojawiały się w środowisku lekarzy i pacjentów już wcześniej. Mimo to - jak mówili przedstawiciele ORL - nikt z jej podwładnych wcześniej nie zgłosił samorządowi lekarskiemu takiego problemu. Prof. Ariadna G., niegdyś żona syna I sekretarza KC PZPR, potem rozwiedziona, jest uznaną sławą medyczną. Kierowany przez nią Szpital Kliniczny nr 5 uchodzi za jedną z najlepszych placówek okulistycznych w kraju, np. w rankingu "Wprost" w 2003 r. został uznany za najlepszy okulistyczny szpital w Polsce. Stosuje się tam pionierskie metody terapii, na leczenie przyjeżdżają pacjenci z całej Polski.