Arka Nowa Sól - Pogoń Świebodzin 2:2 (0:0) Bramki: Arka: Kałużny 56', Rośmiarek 76'; Pogoń: Obuchanicz - 81' i 90' Arka: Sala, Spirzak, Rozynek, Dykta, Ilnicki, Walter, Rubacha, Kałużny, Wierzbicki (73' Druciak), Rośmiarek, Sawicki (89' Brychcy) Żółte kartki: Ilnicki, Druciak - Hajdasz, Suchowera, Maruszewski, Cenin, Stachowiak Po dobrym meczu z Ilanką kibice liczyli na więcej. A tymczasem oglądnęli pół meczu. Gdyby w czasie pierwszej połowy nie wyłączono muzyki towarzyszącej meczom z głośników, można by stwierdzić, że coś gra, bo na boisku gry nie było. Przesłaba połowa Jedynym zagrożeniem bramki gości w pierwszej połowie był świetny strzał Wierzbickiego z rzutu wolnego. Gdyby to weszło, można by dać sobie obciąć nogę tępym nożem, że to bramka roku. Prócz tej jednej sytuacji Arka nie zagrała nic. Ogrom pomyłek, strat i brak pomysłu. Przyznam, mam lęki, kiedy w defensywie nie widzę Wojciecha Pochylskiego lub Adama Pojnara. Bez nich nie ma spokoju, brakuje doświadczenia starych wyjadaczy. Ich brak w tym meczu był widoczny, mieliśmy z tyłu spory bałagan. W pierwszej połowie dobrze spisywał się debiutant Adrian Sala. Wybronił zespołowi stratę bramki, kiedy w 45. minucie zatrzymał w sytuacji sam na sam Cenina. Goście mądrze się bronili. Tak się ustawili, że Arka nie potrafiła zrobić przysłowiowego "sztycha". Z boiska wiało nudą i nieudolnością. Oddaliśmy 4 strzały na bramkę, w tym jeden celny i jeden w słupek. O dziwo, goście, choć rzekomo słabsi, choć w połowie reprezentowani przez juniorów z rocznika 90' i młodszych, oddali sześć strzałów. Mając do czynienia z taką "jakością" trener Arki Andrzej Michalski miał z piłkarzami w przerwie sporo do pogadania. Oddane punkty Ta druga połowa była o niebo lepsza. W pierwszych minutach Arka zrobiła kilka świetnych akcji, brakowało kropki nad "i" w postaci bramki. W 56' przed polem karnym sprytnie wymusił faul Łukasz Kałużny i z rzutu wolnego zdobył prowadzenie. Potem znów wszystko stanęło na 20 minut, do 76 minuty, kiedy Arka po raz drugi zdobyła gola po akcji Gracjana Waltera i strzale Krzysztofa Rośmiarka. Wydawało się, że trzy punkty są w kieszeni. W 81' minucie meczu po festiwalu pomyłek, braku chęci odebrania piłki rywalowi, z banalnej akcji tracimy bramkę. W obliczu kilku minut pozostałych do końca meczu należałoby zająć się wożeniem i wymienianiem piłki z czujnym okiem na możliwość kontry. Przez chwilę tak było, Arka zrobiła kilka akcji zakończonych strzałami, zabrakło niewiele by rywala dobić. W doliczonym czasie gry błysnął jeszcze Rośmiarek, jego strzał po długim słupku minimalnie minął bramkę. Do końca zostały sekundy, mieliśmy piłkę w środku boiska. Stało się najgorsze, co mogło się stać. Fatalna strata piłki, goście przebijają piłkę na naszą połowę, Obuchanicz pędzi do skaczącej w stronę naszej bramki piłki. Adrian Sala daleko wybiega z bramki, jednak rywal jest szybszy. Strzela lekko, w górę, jak na podwórkowym meczu. Piłka wpada do siatki. Sędzia odgwizduje od razu koniec spotkania. A wygrana dałaby nam 9 miejsce.