Po wygranych z Jastrzębiem i Olsztynem wydawało się, że faktycznie drużyna jest na dobrej drodze. Jednak po tym, co zaprezentowała w piątek w Kędzierzynie, trudno z optymizmem patrzeć w przyszłość. Asseco Resovia w piątkowej konfrontacji z ZAKSĄ zaskoczyła wszystkich - i kibiców, i zespół rywali. - Szczerze powiedziawszy to nie spodziewaliśmy się, że ten mecz potrwa tylko przez trzy sety. Nastawiliśmy się na twardą walkę i myśleliśmy, że trzeba będzie mocno się napocić, a było zupełnie inaczej. My wciąż na papierze jesteśmy od Resovii słabsi i dlatego taka wygrana i to w trzech setach cieszy nas bardzo - stwierdził libero ZAKSY, Marcin Mierzejewski. Klucz w zagrywce Gospodarze w każdym elemencie byli lepsi od zespołu z Rzeszowa. Resoviacy mieli ogromne problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki rywala, przez co ich gra była bardziej czytelna. - To nasze szwankujące przyjęcie było głównym elementem, który przyczynił się do naszej porażki. W konsekwencji popełniliśmy mnóstwo niewymuszonych błędów. Nie zaprezentowaliśmy umiejętności, których posiadamy. Byliśmy zdecydowanie słabsi od rywala - stwierdził Marcin Wika, dla którego był to najgorszy pojedynek w sezonie. W II partii przyjmujący Asseco Resovii stanął przed szansą odwrócenia losów. Niestety, przy stanie 22:21 w kontrze zaatakował w siatkę, a chwilę później w aut i było po secie. - Cała drużyna nie jest w formie, a nie tylko ja czy Paweł Woicki. Nie wiem, dlaczego tak jest i nie jest moją rolą, żeby szukać tego przyczyn - dodaje Wika. Strzał w dziesiątkę Trener Ljubo Travica już po raz kolejny zaskoczył wszystkich, poza rywalem, wyjściowym składem. - Mieszają strasznie, ale nasz trener trafił w dziesiątkę z tym składem, bo taki analizowaliśmy wnikliwie na przedmeczowej odprawie - mówi libero ZAKSY i dodaje: - Próbowali zagrywką nam utrudniać życie i trochę szkody nam narobili. Jednak nadrabialiśmy innymi elementami, a przy okazji odpłacaliśmy im naszym serwisem - twierdzi Mierzejewski. Wobec problemów rzeszowian z przyjęciem, aż prosiło się o wprowadzenie na boisko bardzo dobrego w tym elemencie Piotra Łuki, ale na takie rozwiązanie trener gości się nie zdecydował. Zwieszone głowy Kędzierzynianie nie zwieszali głów w trudnych momentach, gdy Resovia odskakiwała na 3-4 pkt, czego nie można powiedzieć o zespole z Rzeszowa. Widać to było szczególnie w sytuacjach, gdy drużynie nie szło. Wówczas dochodziło między zawodnikami do wymiany spojrzeń, jakby szukali winnych. - W tym sezonie stworzona została prawdziwa drużyna na boisku i poza nim. Jest w zespole ta "chemia", która pozwala nam na walkę, kiedy nie idzie. To jest bardzo ważne. Jestem przekonany, że gdyby Resovia cały czas walczyła z podniesioną głową, to mecz na pewno by się nie skończył na trzech setach. To jednak ich sprawa, my to wykorzystaliśmy - mówi Mierzejewski. Inaczej widzi tę sytuację rozgrywający Asseco Resovii, Paweł Woicki. - Od początku do końca jesteśmy na boisku zespołem. Dużo sytuacji, takich długich wymian po kilku obronach przegraliśmy i to na pewno deprymuje, i człowiek czuje się źle - mówi. Szósta statuetka Novotnego Zespół Asseco Resovii miał duże problemy z powstrzymaniem ataków Jakuba Novotnego. Czech z dużą łatwością mijał lub obijał blok przeciwnika. - Zależało nam bardzo na zwycięstwie, które jest świątecznym prezentem dla naszych kibiców. Rywal nie postawił się zbyt mocno i też porozdawał na boisku trochę prezentów dla nas - stwierdził czeski atakujący ZAKSY, który wybrany został MVP meczu. Była to już szósta statuetka w tym sezonie (na 10 możliwych), którą zgarnął Novotny. - Dziś bardziej na nią zasłużył Michał Masny, który świetnie dyrygował grą. Ja tylko kończyłem to, co do mnie należało - dodał atakujący gospodarzy. Porażka w kiepskim stylu pokrzyżowała nieco świąteczną atmosferę siatkarzom Asseco Resovii. - W kiepskich nastrojach udajemy się na święta. Nie ma się co oszukiwać. Mamy taką drużynę, która powinna tutaj wygrać. Obojętnie, gdzie jedziemy, jedziemy po zwycięstwo. Mamy bardzo duży potencjał i świetne przygotowanie taktyczne, ale niestety, nie potrafiliśmy tego pokazać - kończy Paweł Woicki. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3 ASSECO RESOVIA 0 (25:19, 25:21, 25:19) Sędziowali: W. Maroszek (Żory) i H. Darocha (Gliwice). RAFAŁ MYŚLIWIEC, Kędzierzyn-Koźle Czego nie robi się dla przyjaciół Dla Sławomira Szczygła piątkowy pojedynek z Asseco Resovią miał duże znaczenie. Z Rzeszowa trafił do Kędzierzyna-Koźla, a w ekipie rywali jego vis á vis na środku siatki był, podobnie jak on urodzony w Strzyżowie, Łukasz Perłowski. - Można powiedzieć, że zwycięstwo zostało i tak w Strzyżowie, więc Łukasz niech się tak nie martwi - mówił z uśmiech po meczu SŁAWOMIR SZCZYGIEŁ. - Z "Perłą" na siatce wygrałem pojedynek 3-1, a do tego najważniejsze zwycięstwo w trzech w miarę krótkich setach. - Asseco Resovia zaskoczyła ciebie chyba in minus? - Zdecydowanie i to bardzo. Nie wiem, czym to jest podyktowane. To jednak, że zagrali już słabo tydzień temu z Treflem, potwierdziło się dziś. - Gdy Resovia odskakiwała wam na 3-4 punkty, widać było u was spokój, czego nie można powiedzieć o rywalach. Po nieudanych akcjach jeden patrzył na drugiego... - Szczególnie przy odbiorze zagrywki czy przy jakichś sytuacyjnych piłkach to było widać. Stali, może aż za brzydko powiem, "jak do dojenia" i patrzyli na siebie. To na pewno nie buduje atmosfery. - Oprócz pojedynków z Łukaszem Perłowskim mocno koncentrowałeś się na Marcinie Wice. Regularnie na niego zagrywałeś. Na siatce też utrudniałeś mu życie. - Skwituję to jednym zdaniem. Czego nie robi się dla przyjaciół... - Takim efektownym zwycięstwem sprawiliście kibicom, jak i sobie święta w dobrych nastrojach, a rywale w kiepskich humorach wyjechali z Kędzierzyna... - Takie życie, raz się gra w jednym klubie, a raz w drugim. Do Resovii mam sentyment i mile wspominam mój okres gry w tym klubie. Z okazji świat Bożego Narodzenia i Nowego Roku chciałbym złożyć życzenia wszystkim kibicom na Podkarpaciu. Wszystkiego najlepszego i pomyślności w 2009 roku. Nie miałbym nic przeciwko, żeby z Resovią w finale zagrać o złoto.