Do meczu oba zespoły przystępowały w odmiennych nastrojach. Pogoń w dwóch pierwszych pojedynkach tego sezonu grała na wyjazdach z trudnymi rywalami i w obu przypadkach schodziła z boiska pokonana. Rzemieślnik natomiast miał na swoim koncie komplet punktów i liczył na kontynuowanie dobrej passy. Skończyło się na polubownym remisie, z którego obie strony były zadowolone. Trener gospodarzy, Tomasz Szmuc zdecydował się zagęścić środek pola, co okazało się skutecznym sposobem na powstrzymanie szybkich akcji przyjezdnych. Gra toczyła się przede wszystkim w środkowych rejonach boiska, gdzie było mnóstwo walki, ale brakowało trochę sytuacji pod obiema bramkami. W pierwszej połowie zawodnicy obu drużyn starali się uderzać z dystansu i niewiele brakowało, a próby te okazałyby się skuteczne. W 10 minucie Roberta Kurosza przeegzaminował Paweł Micek, ale golkiper miejscowych był na posterunku. Jeszcze groźniej uderzał chwilę później Krzysztof Myćka i goście tylko skutecznej interwencji Michała Wilczyńskiego zawdzięczali, że wciąż był remis. Ciekawy i szybki pierwszy kwadrans meczu zakończyła świetna sytuacja Kamila Mędrka, który będąc sam na sam z Kuroszem uderzył zbyt lekko i bramkarz "Piwoszy" na raty, ale jednak futbolówkę utrzymał w rękach. Na kolejne ciekawsze okazje nieliczni kibice musieli czekać do ostatnich minut spotkania. Ze strony gospodarzy strzelał Marcin Szmuc, a wśród gości dogodne okazje mieli Bartosz Zołotar oraz Artur Łazowski. Trener Ryszard Federkiewicz żałował szczególnie sytuacji tego drugiego, którego strzał z pięciu metrów trafił jedynie w boczną siatkę. Końcówka meczu to nerwowa gra z obu stron i kolejne kartki, jakie pokazywał piłkarzom sędzia. - Żadna ze stron nie chciała odpuścić i im bliżej było końca, tym brakowało sił i zawodnicy uciekali się do fauli - tłumaczył trener gości. - Nie były to jednak przewinienia brutalne, a bardziej faule taktyczne - dodał Tomasz Szmuc, opiekun Pogoni. Miłosz Bienaszewski