- Po treningu będziemy więcej wiedzieli na ile te dolegliwości mogłyby mu przeszkadzać. Jak już mówiłem myślę, że Kuba zagra, ale gdybym nie miał go do dyspozycji to jestem na to przygotowany. Jestem przyzwyczajony do tego, że nie mogę skorzystać ze wszystkich piłkarzy, których bym chciał - powiedział Smuda na środowej konferencji prasowej w Warszawie. Selekcjoner nie chciał jednak zdradzić kto konkretnie miałby zastąpić Błaszczykowskiego. Przy okazji meczu z Argentyną media wiele miejsca poświęcały kadrze rywala, która w opinii dziennikarzy stanowiła głębokie rezerwy "Albicelestes". Zdaniem trenera w przypadku spotkania z trójkolorowymi o podobnych rozważaniach nie może być mowy. - Obojętne kogo Blanc wystawi będzie to drużyna silna. Uważam, że zmierzymy się z pierwszym zespołem, a nie żadnym "B" czy "C", bo Francuzi dysponują wieloma rewelacyjnymi piłkarzami - ocenił selekcjoner. Mecz z Francją odbędzie się niemal równo rok od pamiętnej porażki biało-czerwonych z Hiszpanią 0:6. Selekcjoner uważa, że podobna wpadka może się jeszcze zdarzyć, bo zwyczajnie taka jest natura futbolu. - Takie blamaże zdarzają się nawet wielkim zespołom. Widzieli pewnie panowie niedawny mecz Hiszpanów z USA. Tam po kilku minutach było 3:0. Już sobie myślałem, że pobiją nasz wynik, ale Hiszpanie trochę się pohamowali. Czasami tak się mecz układa. Może my też kiedyś kogoś tak "dorwiemy" i sobie tamtą porażkę odbijemy - podkreślił. Smuda przyznał, że nie zasięgał opinii o czwartkowym rywalu od swoich piłkarzy grających we francuskiej Ligue 1. - Nie ma takiej potrzeby. Obraniak jest skoncentrowany na tym, aby jak najlepiej zagrać, a nie na informowaniu mnie o grze Francuzów - skwitował. Selekcjoner oraz towarzyszący mu Adrian Mierzejewski zapewniali, że atmosfera w kadrze jest bardzo dobra. - Zwycięstwo z Argentyną, nie wpłynęło na atmosferę, bo ta cały czas była dobra. Przyznaję jednak, że mamy wszyscy trochę lepsze humory - przyznał pomocnik Polonii Warszawa. Po konferencji prasowej biało-czerwoni mieli zaplanowany oficjalny trening na stadionie Legii, otwarty tylko przez kwadrans dla mediów. Na czwartkowy mecz sprzedano już ponad 24 tysiące biletów. Oznacza to, że potyczkę z Francją obejrzy dwa razy więcej kibiców niż spotkanie z Argentyną.