Z dużymi obawami rzeszowscy żużlowcy przystępowali do wczorajszej inauguracyjnej potyczki z Intarem Ostrów Wlkp. I trzeba przyznać, że obawy te były uzasadnione. Gospodarze musieli się sporo napracować, aby zainkasować dwa punkty i pokonać rywala w stosunku 48-42. Dodatkowo sprzyjało im szczęście, które ponoć jest sprzymierzeńcem lepszych. Rzeszowianie pokazali wczoraj, że są prawdziwą drużyną. Jej najjaśniejszym punktem był bez wątpienia Maciej Kuciapa, który przypomniał się rzeszowskim kibicom ze znakomitej strony. Dwa groźne upadki Przebłyski dobrej jazdy mieli bracia Drymlowie. Lukas był bliski zaliczenia paskudnego upadku w biegu 13. - Jechaliśmy z Charliem na 5-1. Chciałem przyciąć do krawężnika i zablokować rywala. Niestety, wpadłem w koleinę i podniosło mi przednie koło. Przez chwilę wyglądało to naprawdę groźnie, ale całe szczęście, że skończyło się tylko na strachu - opisywał wydarzenia z pechowego wyścigu Lukas Dryml. Z nawierzchnią toru zapoznał się również Dawid Stachyra. - Dawidowi nic poważnego się nie stało. Skończyło się tylko na potłuczeniach - informował trener Marmy, Dariusz Śledź. Nie do końca zadowolony ze swojej postawy był Mikael Max. - Na treningach sprzęt spisywał się bardzo dobrze. Myślę jednak, że nie był to najgorszy występ. Liczę, że uda mi się odbudować w Rzeszowie swoją wysoką formę i osiągnąć z zespołem dobry wynik. Miło było znowu startować na tym torze i dla tych kibiców - komentował Max. Podcięte skrzydła Intaru Goście jeszcze przed meczem nie mieli wesołych min. Okazało się bowiem, że do Rzeszowa nie dotarł ich podstawowy junior Nikolai Klindt, który spóźnił się na samolot do Polski. Mimo tego nie zamierzali się poddawać i niemal do ostatniego biegu walczyli o zwycięstwo. Pierwszoplanową postacią w ekipie z Ostrowa był bardzo szybki tego dnia Robert Miśkowiak, którego nie ominął niestety pech. - W jednym z biegów złapałem kapcia i to nieco wybiło mnie z rytmu. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz. Rzeszów jest mocny, zwłaszcza na własnym torze. Przyjechaliśmy tu po wygraną, niestety, nie udało się. Postaramy się zrewanżować na własnym torze - mówił Miśkowiak. Kiepskie zawody objechał uczestnik cyklu Grand Prix, Chris Harris. Anglik z biegu na bieg tracił impet i wyglądało to tak, jakby nie wytrzymał kondycyjnie zawodów na długim rzeszowskim torze. - Miałem problemy ze sprzętem. Po dwóch biegach zaczęło się dziać coś niedobrego. Próbowaliśmy znaleźć przyczynę, ale nic z tego nie wyszło - tłumaczył Harris. Pedersen wróci? Po tym, jak Nicki Pedersen nie zaakceptował warunków nowego kontraktu w Częstochowie, zmuszony został do poszukania sobie nowego pracodawcy w Polsce. - Nie prowadziliśmy jeszcze żadnych rozmów. Na pewno miło by było, gdyby Nicki wrócił do Rzeszowa - mówi nieco tajemniczo prezes Speedway Stali Rzeszów, Marta Półtorak. ** Jak po grudzie MARMA-Hadykówka 48 INTAR 42 MARMA-HADYKóWKA 9. L. Dryml 8+1 (1*, 3, 2, u, 2) 10. A. Dryml 5 (2, 1, 1, 1) 11. M. Kuciapa 13 (1, 3, 3, 3, 3) 12. Ch. Gjedde 6+2 (0, -, 2*, 3, 1) 13. M. Max 9 (2, 1, 3, 3, 0) 14. D. Lampart 5+1 (3, 1*, 0, 0, 0) 15. M. Szostek 2+1 (2*) 16. D. Stachyra 0 (w) KM INTAR 1. K. Ząbik 11 (3, 2, 2, 2, 2) 2. A. Gomólski 0 (0, -, -, 0) 3. D. Nermark 10+3 (2*, 2*, 3, 2, 1*) 4. R. Miśkowiak 10 (3, 3, d, 1, 3) 5. Ch. Harris 8 (3, 2, 1, 2, 0) 6. K. Sroka 1 (1, 0, u, 0, 0) 7. N. Klindt NS 8. M. Korneliusen 2+1 (1, 1*) NC: 66,01 s - Dawid Lampart (I bieg). Sędziował Jerzy Najwer (Gliwice). Widzów 7 tys. Drużyna z Ostrowa jeszcze po 9. biegu prowadziła dwoma punktami (26-28). Końcówka należała już jednak do rzeszowian, którzy wygraną zapewnili sobie w przedostatnim wyścigu. Chwilę grozy kibice przeżyli w biegu 5. Jadący na ostatniej pozycji Dawid Stachyra nie opanował motocykla w wejściu w drugi łuk i z całym impetem uderzył w bandę., która następnie go nakryła. Ostrowianie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie po biegu szóstym. Rzeszowianie odzyskali je dopiero w wyścigu numer 10. Znakomicie ze startu "zabrali" się Maciej Kuciapa i Charlie Gjedde. Wychowanek Stali wysforował się na pierwsze miejsce, z kolei Duńczyk stoczył fantastyczny pojedynek z Harrisem, zakończony ostatecznie zwycięstwem. Gjedde klasę pokazał także w swoim kolejnym starcie, kiedy to razem z Lukasem Drymlem wiózł na 5-1 Harrisa i Miśkowiaka. Niestety, Czech na drugim okrążeniu zaliczył upadek. Przed biegami nominowanymi rzeszowianie prowadzili 6 "oczkami" 42-36. Wygraną gospodarze zapewnili sobie już w 14. biegu, który zremisowali 3-3. Na deser Maciej Kuciapa wygrał w znakomitym stylu ostatni wyścig. Marcin Jeżowski BIEG PO BIEGU 1. Lampart (66,01), Szostek, Sroka, Klindt (ns) 5-1 2. Ząbik (67,22), A. Dryml, L. Dryml, Gomólski 3-3 8-4 3. Miśkowiak (67,00), Nermark, Kuciapa, Gjedde 1-5 9-9 4. Harris (67,72), Max, Lampart, Sroka 3-3 12-12 5. Kuciapa (67,13), Ząbik, Korneliusen, Stachyra (w) 3-3 15-15 6. Nermark (67,57), Miśkowiak, Max, Lampart 1-5 16-20 7. L. Dryml (67,94), Harris, A. Dryml, Sroka (u) 4-2 20-22 8. Max (68,60), Ząbik, Korneliusen, Lampart 3-3 23-25 9. Nermark (68,90), L. Dryml, A. Dryml, Miśkowiak (d) 3-3 26-28 10. Kuciapa (69,00), Gjedde, Harris, Sroka 5-1 31-29 11. Max (67,88), Nermark, A. Dryml, Gomólski 4-2 35-31 12. Kuciapa (67,36), Ząbik, Lampart, Sroka 4-2 39-33 13. Gjedde (68,75), Harris, Miśkowiak, L. Dryml (u) 3-3 42-36 14. Miśkowiak (68,60), L. Dryml, Gjedde, Harris 3-3 45-39 15. Kuciapa (68,89), Ząbik, Nermark, Max 3-3 48-42