O rywalach sztab trenerski nie wiedział zbyt wiele. Sami zawodnicy bardzo obawiali się nie tyle rywala, co stronniczości arbitrów. Jednak obawy okazały się płonne, bowiem sędziowie spisywali się bez zarzutu, a co najważniejsze, nasz zespół zagrał bardzo dobrze. - Niepotrzebne były obawy, kruchutki był ten chiński mur - żartował po meczu bramkarz, Sławomir Szmal. Gospodarze mieli ogromne problemy z powstrzymywaniem ataków Mariusza Jurasika, który grał jak natchniony. W pierwszej połowie trafił 8 na 9 rzutów. Niewiele ustępował mu filigranowy Mateusz Jachlewski, który w pierwszych trzydziestu minutach miał 100-proc. skuteczność. Chińczycy wyraźnie ustępowali naszym zawodnikom pod każdym względem. Nawet publiczność nie była w stanie poderwać ekipy gospodarzy do walki. Biało-czerwoni kontrolowali mecz przez pełnych sześćdziesiąt minut. - Drobny przestój zdarzył się nam przez może 2 - 3 minut w pierwszej połowie, ale szybko wróciliśmy do normy. Nie ma się co oszukiwać, nie był to jakiś porywający pojedynek, a rywal jakoś nie za bardzo mógł utrudnić nam życie. Prawdziwe granie zacznie się od pojedynku z Hiszpanią - stwierdził Mariusz Jurasik, który w drugiej części meczu, podobnie jak Mateusz Jachlewski nie pojawił się już na boisku. Trener Bogdan Wenta, widząc co się dzieje, dał odpocząć swoim podstawowym zawodnikom, posyłając do boju graczy rezerwowych, którzy równie dobrze radzili sobie z rywalami. - Druga połowa momentami wyglądała jak kontrolny pojedynek, a nie mecz na igrzyskach olimpijskich, ale to już nie nasza wina. Teraz już koncentrujemy się na Hiszpanach, i tak krok po kroczku do celu - kończy Marcin Lijewski. RAFAŁ MYŚLIWIEC, Pekin