Brązowe medale zdobyły zawodniczki KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp, które pokonały mistrzynie Polski z 2010 roku koszykarki Lotosu Gdynia, wygrywając rywalizację 3-1. Gdynianki nie wywalczyły medalu po raz pierwszy od 16 lat. Pierwszy tytuł mistrzowski zdobyła Cracovia w 1929 roku. Koszykarki Wisły zachowały więcej sił w decydującej walce o MP. Lepiej broniły, wygrały walkę pod tablicami 36:31, miały lepszą od rywalek skuteczność rzutów za dwa punkty (40 procent przy zaledwie 27 zawodniczek CCC). Liderkom CCC Sharnee Zoll i Amishy Carter trudniej niż w sobotnim meczu przychodziło zdobywanie punktów - decydowało o tym i zmęczenie i lepsza obrona krakowianek. W połowie pierwszej kwarty krakowianki prowadziły 11:6, ale podopieczne trenera Krzysztofa Koziorowicza zdołały wyrównać po wolnych Carter (11:11), a nawet objąć minimalne prowadzenie 14:13 po rzucie zza linii 6,75 m Anny Pietrzak. Młoda rozgrywająca CCC grała odważnie i była najskuteczniejszą zawodniczką CCC. Od drugiej kwarty wiślaczki kontrolowały sytuację na parkiecie. Po akcjach Jeleny Leuczanki i australijskiej rozgrywającej Erin Philips zespół z Krakowa uzyskał pod koniec drugiej kwarty najwyższe prowadzenie w meczu 34:23. Zmęczone finałową rywalizację polkowiczanki popełniały coraz więcej błędów i nie wykorzystywały nawet stuprocentowych sytuacji. Po 30 minutach przyjezdne miały o siedem punktów więcej niż CCC (43:36). W ostatniej części meczu trener Koziorowicz postawił wszystko na jedną kartę - zdjął z parkietu dotychczasowe liderki i wprowadził Małgorzatę Babicką i Walerię Musinę. To był strzał w dziesiątką - pełne sił i ambicji rezerwowe błyskawicznie odrobiły straty i w 34. minucie przewaga Wisły wynosiła zaledwie dwa punkty (47:45). Polkowiczanki nie zdołały jednak doprowadzić do remisu - kilka złych decyzji w ataku i straty pozwoliły wiślaczkom odzyskać inicjatywę. Na 60 sekund przed końcem podopieczne hiszpańskiego trenera Jose Ignacio Hernandeza prowadziły 52:46. Jeszcze rzut za trzy punkty Natalii Trofimowej na 56 sekund przed końcową syreną wlał w serca kibiców CCC nadzieje na odwrócenie losów spotkania. W decydującej akcji, przy przewadze Wisły 52:50, punktów spod kosza, w dość łatwej sytuacji, nie zdobyła zmęczona środkowa CCC - Carter i wiślaczki mogły podnieść ręce do góry w geście triumfu. Koszykarki Wisły cieszyły się entuzjastycznie z sukcesu. Medale z rąk prezesa PZKosz. Grzegorza Bachańskiego i prezesa firmy CCC Dariusza Miłka odebrały także te wiślaczki, które w trakcie sezonu miały wkład w sukcesy drużyny, ale z różnych przyczyn nie wystąpiły w finale, między innymi spodziewająca się dziecka, była kapitan Dorota Gburczyk oraz Magdalena Leciejewska, która z powodu kontuzji kolana nie wystąpi także w czerwcowych ME. Po meczu powiedzieli: Wiceprezes Wisły, główny menadżer Piotr Dunin-Suligostowski: "W przekroju całego meczu byliśmy lepszą drużyną, kontrolowaliśmy przebieg i wynik. Jedyne, o co można mieć pretensje, to zbyt nerwowe rozegranie końcówki. Po sobotnim meczu, gdy zagraliśmy poniżej swoich możliwości, w niedzielę, pomimo zmęczenia, powróciliśmy do lepszej gry i walczyliśmy z determinacją. Należy podkreślić, że zespół CCC zagrał świetne obydwa mecze we własnej hali. - W perspektywie całego sezonu można powiedzieć bez wahania, że w finale spotkały się dwie najlepsze drużyny. Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni z sezonu, który zakończył się złotem, a w Eurolidze koszykarek grą w ćwierćfinałach. Po drodze była co prawda 'wpadka' w Pucharze Polski, ale nie ma przecież róży bez kolców. Zamierzamy zatrzymać trenera Jose Ignacio Hernandeza. Takie mamy plany. O kształcie zespołu w następnym sezonie będziemy decydować najbliższe dni i tygodnie". Trener CCC Krzysztof Koziorowicz: "W końcówce spotkania, choć mieliśmy więcej sił od Wisły, zabrakło po prostu celnych rzutów. Zrealizowaliśmy jednak podstawowy cel - jakim była gra w finale dająca awans do rozgrywek Euroligi. Na pochwałę za cały sezon zasłużyły szczególnie Sharnee Zoll i Amisha Carter, ale nie byłoby tego wyniku, gdyby nie wsparcie Polek. W finale szczególnie dobrze zaprezentowała się młoda Ania Pietrzak". Prezes PLKK Wiesław Zych: "Jeśli w ostatnich czterech sekundach nie trafia się dwa razy spod kosza jak uczyniły to zawodniczki CCC, to można powiedzieć, że taka była wola Opatrzności, by zakończyć finał w niedzielę. Oprawa była na pewno godna tego wydarzenia. Jestem bardzo zadowolony z poziomu rozgrywek i emocji, meczów o medale MP. To były spotkania walki. - Kiedy dziesięć lat temu rozpoczynaliśmy pracę w PLKK mieliśmy jedną mocną drużynę - Lotos Gdynia. Teraz jest co najmniej sześć, które tworzą czołówkę. Liga rozwija się i pod względem sportowym i organizacyjnym. By kontynuować to, co już zostało zrobione, potrzebny jest sukces reprezentacji Polski w mistrzostwach Europy. Taka jest prawda, że o poziomie i postrzeganiu danej dyscypliny decydują sukcesy drużyny narodowej. Bez nich budowanie marki jest bardzo trudne". Czwarty mecz finału:CCC Polkowice - Wisła Can-Pack Kraków 50:52 (14:17, 13:17, 9:9, 14:9) CCC Polkowice: Anna Pietrzak 11, Walerija Musina 8, Małgorzata Babicka 7, Amisha Carter 6, Sharnee Zoll 5, Kalana Greene 4, Agnieszka Majewska 4, Natalia Trofimowa 3, Tangela Smith 2, Joanna Walich 0, Justyna Jeziorna 0; Wisła Can-Pack: Jelena Leuczanka 13, Ewelina Kobryn 10, Erin Philips 9, Gunda Basko 7, Andja Jelavic 7, Nicole Powell 3, Paulina Pawlak 2, Katarzyna Krężęl 1. Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw): 3-1 dla Wisły. Najlepszą zawodniczką finałów (MVP)została uznana białoruska środkowa Wisły - Jelena Leuczanka. W czwartym meczu zdobyła kolejne double-double w finale - miała 13 pkt i 14 zbiórek.