Sobotni mecz był ciekawym widowiskiem, mimo że obu drużynom przyszło grać w bardzo trudnych warunkach. Murawa stadionu w Bielsku-Białej wymaga wymiany, a do tego grę bardzo utrudniał padający deszcz i niska temperatura, która nie przekraczała 10 stopni Celsjusza. W niektórych częściach boiska stała woda, a piłka kopnięta po ziemi zatrzymywała się w niej. - Nie spodziewaliśmy się, że przyjdzie nam grać mecz ligowy na takiej murawie. Chwilami człowiek nie wiedział, gdzie zatrzyma się piłka i jak ją najlepiej podać do partnera - mówi Tomasz Lisowski, obrońca Widzewa. Znów Robak - Obie drużyny prezentują podobny poziom, dlatego trudno wskazać faworyta spotkania - mówił przed meczem Waldemar Fornalik, trener Widzewa. Pierwsze minuty pokazały, że żadnej drużyny nie interesuje podział punktów. W piątej minucie Mariusz Sacha groźnie strzelał, ale bramkarz Widzewa Maciej Mielcarz, odbił piłkę na rzut rożny. Goście powinni objąć prowadzenie w 15 minucie. Stefano Napoleoni, który zastępował w wyjściowej jedenastce Łukasza Masłowskiego, dograł do Marcina Robaka, ale najskuteczniejszy strzelec łodzian zmarnował idealną sytuację. Na szczęście Robak zrehabilitował się kilka minut później. Po rzucie rożnym Tomasza Lisowskiego, napastnik gości zdobył głową gola. Do końca pierwszej części goście kontrolowali przebieg gry. Bielszczanie starali się grać długie piłki na szybkiego Krzysztofa Chrapka, jednak to nie przyniosło żadnego efektu. Niespodzianka w Płocku Po zmianie stron Podbeskidzie ruszyło do odrabiania strat, tym bardziej że był to ich ostatni mecz na tym boisku. Murawa stadionu zostanie wymieniona, a w tym czasie zespół Marcina Brosza swoje mecze w roli gospodarza będzie rozgrywał w Czechowicach-Dziedzicach. W 60 minucie padł wyrównujący gol, ale sędzia uznał, że strzelec Krzysztof Chrapek był na pozycji spalonej. Arbiter Mariusz Trofimiec z Kielc podjął mocno kontrowersyjną decyzję. "Górale" protestowali i twierdzili, że bramka padła prawidłowo, ale sędzia był nieugięty. Do końca spotkania Widzew musiał się bronić, ale ostatecznie udało się zwyciężyć. Wygraną w Bielsku-Białej Widzew przerwał znakomitą serię meczów Podbeskidzia na swoim stadionie. Wcześniej "Górale" nie przegrali u siebie 12 ostatnich spotkań. Po sobotnim zwycięstwie Widzew został samodzielnym liderem I ligi. Najgroźniejszy rywal Zagłębie Lubin przegrał niespodziewanie w Płocku z Wisłą 0:1. - Jak na te warunki, stworzyliśmy fajne widowisko. Ambicji i determinacji nam nie brakowało. Zapracowaliśmy na tę wygraną. W ostatnich trzech meczach zdobyliśmy trzy gole ze stałych fragmentów gry, staramy się coraz skuteczniej wykorzystywać rzuty rożne i rzuty wolne - podsumował Waldemar Fornalik. Dariusz Gabryelski