Jak podkreślają policjanci, sprawa na początku wyglądała na zwykłą kradzież zabytkowych obrazów. Im jednak bardziej się w nią zagłębiali, tym mocniej byli zaskoczeni sposobem postępowania wobec 91-letniej kobiety, którą miał się opiekować młodszy z podejrzanych. Mężczyzna jednocześnie był szefem wspólnoty mieszkaniowej, do której należało mieszkanie seniorki. Jak ustalono, "bezinteresowna pomoc" miała jednak inne oblicze. Pod koniec sierpnia funkcjonariusze przyjęli zawiadomienie od jednego z duchownych o kradzieży krzyża na kamiennym postumencie oraz trzech drogocennych obrazów, które zostały zabrane z domu zakonnego. Były to olej na płótnie z końca XVIII wieku Ignacego Loyola, olej na płótnie z tego samego okresu Aloysius Centurionus Genuensis, a także obraz św. Franciszka Borgia, pochodzący z tego samego wieku i namalowany tą samą techniką co poprzednie. Wartość wszystkich przedmiotów została określona na ok. 100 tys. złotych. Przedmioty były wpisane do rejestru zabytków. Policjanci w kilkanaście godzin ustalili, że za sprawą może stać 57-latek, który od czasu do czasu zamieszkiwał w domu zakonnym, gdzie wykonywał posługę. Rozstając się z ośrodkiem, postanowił zabrać zabytkowe obrazy i krzyż. Do pomocy w ich wyniesieniu i przewiezieniu zatrudnił swojego bliskiego przyjaciela. Zabytki powędrowały do jego mieszkania. Podejrzany akt notarialny Po ustaleniu sprawcy kradzieży oraz miejsca przechowywania drogocennych dzieł policjanci zapukali do drzwi jednego z mokotowskich mieszkań. Poranna wizyta funkcjonariuszy była zaskakująca dla domowników. W jej trakcie policjanci znaleźli skradzione obrazy, ale także dowód osobisty 91-latki oraz jej inne dokumenty zebrane w segregator. Funkcjonariusze szczególnie zwrócili uwagę na akt notarialny, z którego wynikało, że majątek seniorki przepisano na 42-latka. Mając uzasadnione podejrzenie, że mężczyźni mogli dopuścić się oszustwa i próby wyłudzenia majątku od starszej kobiety, policjanci ustalili, że kobieta kilka miesięcy wcześniej trafiła do szpitala. Po tym, jak z niego wyszła, przydzielono jej opiekę socjalną, ponieważ nie była w stanie sama o siebie zadbać. Pracownica socjalna w określonych godzinach doglądała starszej pani. W mieszkaniu regularnie zaczął pojawiać się 42-latek przejawiający troskę, przez co coraz bardziej zdobywał zaufanie seniorki. "Bezinteresowna" pomoc i pobieranie emerytury Korzystając z funkcji przewodniczącego wspólnoty mieszkaniowej i okazując pozorne "dobre serce", mężczyzna nakłonił 91-latkę do notarialnego upoważnienia go do załatwienia wszystkich spraw urzędowych oraz majątkowych, a także do zarządzania jej pieniędzmi. W taki sposób pobierał emeryturę za kobietę. Z pieniędzy rzekomo robił zakupy i opłaty. Jednak lodówka kobiety świeciła pustkami. Jak ustalono, 42-latek nie posiadał żadnego źródła dochodu. Nie był nigdzie zatrudniony. Zgodnie z upoważnieniem listonosz przekazywał emeryturę kobiety na jego ręce. Sprawa na tym się nie zakończyła. Okazało się, że 57-letni przyjaciel szefa wspólnoty mieszkaniowej, który został zatrzymany jako podejrzany o kradzież obrazów, zawarł związek małżeński z 91-latką. Sprawą obecnie zajmuje się prokuratura. Śledczy mają wyjaśnić, dlaczego mężczyzna zawarł związek małżeński z kobietą posiadającą mieszkanie komunalne. Prokuratorskie zarzuty Po zebraniu materiału dowodowego prokurator przedstawił obu mężczyznom zarzuty kradzieży oraz oszustwa polegającego na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem 91-latki. Prokuratura wystąpiła także do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie podejrzanych. Wniosek został uzasadniony obawami, że mężczyźni mogą mataczyć w sprawie lub zacierać ślady przestępstw, które zostały im udowodnione oraz tych, nad których dowodami nadal pracują śledczy. W związku z tym sąd zastosował środki zapobiegawcze w postaci policyjnych dozorów. Obu podejrzanym, którzy wyszli już na wolność, grożą kary do ośmiu lat więzienia.