"Rz" podaje, że do napaści w Warszawie doszło w niedzielę nad ranem. Kierowca z Gruzji napastował młodą pasażerkę, która wracała ze spotkania. Zobacz też: USA: Molestowania seksualne w Uberze. Kobiety oskarżają kierowców "Mężczyzna zjechał nad Wisłę, zatrzymał się na szutrowej drodze, przesiadł się na tylne siedzenie i zaczął kobietę napastować. Przytrzymywał ją siłą, dotykał piersi, pośladków, zmusił, by jego dotykała. Ofiara z trudem wyrwała się i uciekła. Uratował ją napotkany wędkarz" - informuje "Rzeczpospolita". Błyskawiczna reakcja służb. Podejrzany się nie przyznaje Po zgłoszeniu służby zabezpieczyły monitoring przejazdu, ustaliły dane kierowcy i ustaliły, że przebywa w Gdańsku. We wtorek mężczyznę zatrzymano na gdańskim lotnisku, tuż przed odlotem samolotu do Kutaisi. Funkcjonariusze Straży Granicznej mieli wejść na pokład "w ostatniej chwili". Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut doprowadzenia poszkodowanej do poddania się tzw. innej czynności seksualnej oraz próby gwałtu. 29-latek - żonaty z dwojgiem dzieci - nie przyznaje się do winy, mimo obszernego materiału dowodowego. Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Plaga gwałtów w Uberze i Bolcie "Rzeczpospolita" wylicza, że w połowie maja w stolicy toczyło się 20 śledztw dotyczących podobnych zdarzeń. W ciągu dwóch miesięcy przybyło osiem kolejnych. Ustalono czterech sprawców - dwóch Gruzinów, Ormianina, Uzbeka. "Wcześniej na 20 przypadków sprawcami było sześciu Gruzinów, dwóch Uzbeków i dwóch Tadżyków, jeden Algierczyk i jedna osoba z Turkmenistanu (narodowości ośmiu nie ustalono). Po połowie to kierowcy Ubera i Bolta (w kilku przypadkach nie ustalono rodzaju aplikacji)" - dodano. Po pierwszej publikacji dziennika w maju Uber i Bolt informowały o podjęciu działań "podnoszących bezpieczeństwo pasażerów". Bolt wprowadził obowiązkowe szkolenia dla kierowców opracowane wraz z fundacją Feminoteka. Podobne szkolenia miał wprowadzić też Uber.