Niezależnie bada ją również Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które prawdopodobnie unieważni wszystkie wydane niezgodnie z prawem decyzje. Pracownicy Wydziału Architektury i Budownictwa powinni przygotować stosowny dokument, upoważniający urzędnika do wydawania decyzji i przedstawić go do podpisu prezydentowi miasta. Audytorzy ustalą teraz, który z urzędników zawinił. - Kto personalnie powinien to zrobić, zweryfikuje prowadzona kontrola - mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzeczniczka ratusza. - Wszystkie podpisane przez dyrektora decyzje najprawdopodobniej będą unieważnione - podkreśla Wojciech Taras, wiceprezes lubelskiego Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeśli do tego dojdzie, Wydział Budownictwa i Architektury będzie musiał zwrócić się do wojewody o unieważnienie pozwoleń na budowę, a to może potrwać nawet miesiąc. Trzeba o tym poinformować "Kowalskiego", który musi następnie wystąpić do nadzoru budowlanego o sprawdzenie, czy budowa była prowadzona zgodnie z uchylonym pozwoleniem. - Spisujemy protokół i stwierdzamy, czy jest odstępstwo czy nie. W przypadku braku odstępstwa, inwestor występuje z ponownym wnioskiem o udzielenie pozwolenia na budowę - mówi Robert Lenarcik, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Lublinie. Na jego wydanie nadzór budowlany ma 30 dni. Kolejne 65 dni "Kowalski" będzie musiał poczekać na wydanie nowego pozwolenia przez urząd. Petent, który padł ofiarą urzędniczego niedopatrzenia, straci więc co najmniej 3-4 miesiące. Ratusz zapewnia, że dołoży wszelkich starań, by zainteresowani jak najmniej odczuli to, co się wydarzyło. Nie zmienia to jednak faktu, że ponad 200 osób będzie musiało jeszcze raz złożyć dokumenty w urzędzie i czekać na ponowną decyzję.