- Jeśli chcemy walczyć o wyższe cele, to musimy wygrywać ze wszystkimi, a tu już słabeuszy nie ma, choć mogłyśmy trafić na teoretycznie słabszą ekipę z Serbii. Niewiele jeszcze wiemy o najbliższym pucharowym rywalu, ale pamiętam, że z tą właśnie duńską drużyną dosyć łatwo poradziłyśmy sobie przed dziewięcioma laty, kiedy jako Montex zdobywałyśmy Puchar EHF - na gorąco skomentowała wyniki wiedeńskiego losowania kapitan SPR Lublin. Prezes SPR Andrzej Wilczek zadowolony jest przede wszystkim z tego, że nie trzeba będzie organizować wyjazdu w głąb Rosji. - Mając w pamięci kłopoty transportowe związane przed dwoma laty z wyjazdem na ćwierćfinał Pucharu Federacji do Wołgogradu, możemy być zadowoleni, bo pod względem logistycznym mogliśmy trafić gorzej. Korzystne jest także to, iż pierwsze spotkanie rozgrywać będziemy na wyjeździe - uważa szef SPR Lublin SSA. Optymizmu nie ukrywa drugi trener lublinianek Edward Jankowski, który obawia się jedynie zbytnich obciążeń intensywnością gier i ewentualnych kontuzji. - W tej ósemce zespołów, które doszły do ćwierćfinału, nie ma zdecydowanego faworyta, wszystkie prezentują zbliżony poziom i właśnie w tym widzę nasze szanse. Jeśli dziewczyny nie będą zbytnio odczuwać trudów godzenia rozgrywek krajowych z tymi występami na arenie europejskiej i jeśli ominą nas kontuzje, to z wiarą patrzę na dwumecz z Dunkami - powiedział szkoleniowiec mistrzyń kraju. W niedzielnym meczu ze Stiintą Baia Mare, który decydował o awansie lublinianek do ćwierćfinału Pucharu Federacji kontuzji doznała Małgorzata Majerek, która jeszcze nie jest pewna czy za miesiąc będzie gotowa do gry. - Po tym jak wypadł mi ze stawu łokieć, lekarze w rumuńskim szpitalu założyli mi gips, ale jutro idę na USG, będąc dobrej myśli, że niedługo wznowię treningi. Rozmawiałam z Wiolą Luberecką, która kiedyś doznała dokładnie takiej samej kontuzji i ona musiała wówczas pauzować przez trzy tygodnie. Losowanie mogło być lepsze, wiem, że w duńskiej drużynie gra kilka reprezentantek Danii i reprezentantka Niemiec, jednak mamy realne szanse na ich pokonanie - twierdzi jedna z najlepszych skrzydłowych w historii polskiego szczypiorniaka. Randers HK A/S w sezonie 1999/2000 dotarł do finału Pucharu Miast ulegając w nim Rapidowi Bukareszt. W kolejnych latach grał w Pucharze Federacji, najlepszy rezultat uzyskując przed rokiem, kiedy zakończył swój udział na ćwierćfinale, gdzie musiał uznać wyższość późniejszego triumfatora tych rozgrywek - hiszpańskiego Itxako. Tegoroczne występy w Pucharze EHF Dunki rozpoczęły od drugiej rundy, w której rozgromiły portugalski zespół Colegio de Gaia 42:9 i 37:15. W trzeciej rundzie Randers HK wyeliminował węgierski FTC RightPhone (30:25 i 33:27), zaś w 1/8 finału dwukrotnie wygrał z SKP Bratysława (Słowacja) 31:26 i 31:30. W zespole występuje kilka reprezentantek Danii z najbardziej znaną i najskuteczniejszą, 32-letnią Katrine Fruelund, dwukrotną mistrzynią olimpijską, która w pierwszej reprezentacji rozegrała 181 spotkań. Doświadczonymi zawodniczkami są też m.in. 30-letnia Nina Christin Worz (159 gier w reprezentacji Niemiec), a także reprezentantki swoich krajów: Jelena Eric (Serbia), Tatiana Silicz (Białoruś) czy Alessandra Medeiros (Brazylia). Drużyna lubelska, która szesnasty z rzędu sezon gra w europejskich pucharach, ma w nich na swoim koncie 125 spotkań, w tym dwa obecnym ćwierćfinałowym rywalem - duńskim Randers HK. Było to dokładnie dziewięć lat temu, kiedy w 1/8 finału Pucharu EHF ówczesny Montex wygrał w Lublinie 39:23. a w Randers 27:23. Właśnie w tamtej edycji, w roku 2001, mistrzynie Polski zdobyły Puchar Federacji, co do dziś jest największym klubowym osiągnięciem w historii krajowego szczypiorniaka. W obydwu tamtych meczach z Randers w lubelskiej drużynie występowały m.in. Sabina Włodek, Monika Marzec, Izabela Puchacz i Małgorzata Majerek, a w jednym także Agnieszka Wolska. Pierwszy mecz ćwierćfinałowy Pucharu Fedracji SPR Lublin rozegra 13 lub 14 marca w Randers, rewanż w niedzielę 21 marca w Lublinie.