Awaria maszyny startowej, częste upadki oraz dodatkowe równania i ubijanie toru sprawiły, że świadkami takiego widowiska byli w niedzielę kibice w Rzeszowie. Start do ostatniego biegu miał miejsce już po godz. 22. Mimo to raczej nikt nie narzekał, bowiem Marma-Hadykówka zainkasowała 3 punkty, a jej junior Dawid Lampart ustanowił nowy rekord toru. - Czułem, że jestem szybki. Już w poprzednich meczach uzyskiwałem czasy zbliżone do rekordu. Teraz wstrzeliłem się idealnie w moment startowy, na dystansie nie popełniłem błędów i stąd taki czas. W drugim biegu rozsypał mi się silnik i musiałem się przesiąść na rezerwową maszynę. Nie przeszkodziło mi to jednak w wygraniu kolejnych biegów - mówił po meczu Dawid Lampart, nowy rekordzista rzeszowskiego toru (62,30 s). Tor dla odważnych ludzi Mokry i grząski tor w pierwszej fazie zawodów sprawiał większe kłopoty przyjezdnym. Z czasem z jego nawierzchnią zapoznali się także rzeszowianie. Po 9. biegu sędzia nakazał dodatkowe równanie i ubijanie nawierzchni. - Tor był naprawdę bardzo ciężki, a dodatkowo w drugiej fazie zawodów porobiło się na nim pełno dziur, zwłaszcza na drugim łuku. Po równaniu i ubijaniu było już trochę lepiej i można było w miarę bezpiecznie jechać - podsumował zawody obcokrajowiec Marmy-Hadykówki, Mikael Max. - Widziałem i jeździłem na gorszych torach. Tak było np. w Lublinie, gdzie niemal na każdych zawodach tak wyglądał tor. O takiej nawierzchni mówimy, że to tor dla odważnych ludzi - dodał Dawid Stachyra. Niezadowolony ze swojego dorobku (2 punkty) był Charlie Gjedde: - Nie wiem, co się dzieje. Moje motocykle są wolne, a w dodatku miałem ogromne kłopoty z dopasowaniem się do tej nawierzchni. As Szczepaniak Prawdziwym asem w talii trenera Zbigniewa Jądera okazał się Mateusz Szczepaniak. Jadąc z rezerwy zgromadził na swoim koncie aż 17 punktów (wygrał m.in. jadąc jako joker). - Bardzo lubię startować w Rzeszowie, ale nawierzchnia w niedzielę była tragiczna, zwłaszcza drugi łuk, gdzie trzeba było naprawdę uważać, by nie upaść - mówił najskuteczniejszy zawodnik PSŻ. - Gospodarze powinni jeszcze bardziej zryć tor, wówczas mielibyśmy jeszcze lepsze zawody - dodał nieco ironicznie trener PSŻ, Zbigniew Jąder. - Reakcje i protesty gości były przesadzone. Przepraszam kibiców za te długie przerwy, spowodowane stanem toru, jednak pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała - ripostuje trener Marmy-Hadykówki, Dariusz Śledź. Pechowiec "Trojan" Największym pechowcem w ekipie z Poznania był wychowanek Stali Rzeszów, Rafał Trojanowski, który po upadku w swoim 2. starcie zrezygnował z dalszej jazdy. - Zahaczyłem o motor Pawła Miesiąca i zaliczyłem bardzo nieprzyjemny upadek. Uderzyłem mocno głową i nie chciałem więcej ryzykować w kolejnych startach. Szkoda, że tak się zakończył powrót na rzeszowski tor, bowiem chciałem się pokazać tutejszym kibicom z jak najlepszej strony - zakończył niepocieszony "Trojan". Marcin Jeżowski