Wtedy "drugi oddech" złapali gospodarze, odrabiając 13 punktów straty. Nasi mieli jednak fatalną skuteczność i zasłużenie przegrali. Pierwsze punkty zdobyli gospodarze, gdy spod kosza trafił Wojciech Szawarski. Jednak Turów natychmiast narzucił swój styl gry i w 4 min było 2:9. Co prawda PBG Basket trzy minuty później doszedł gości na jeden punkt, ale zgorzelczanie kontrolowali przebieg meczu i utrzymywali bezpieczny dystans 5-7 "oczek". Podopieczni Eugeniusza Kijewskiego ambitnie próbowali zmniejszać stratę. W 8 min. po rzucie Joela Jonesa Camacho wynik brzmiał 13:17, ale chwilę potem trójką odpowiedział najlepszy strzelec poprzedniego sezonu David Copeland. Po pierwszej kwarcie było 18:23. Nasi mogli nawet wyrównać, ale zmarnowali kilka szans z linii rzutów wolnych. Konto punktowe w drugiej odsłonie ponownie otworzył Szawarski trafieniem zza 6,25 m. Kolejną okazję do remisu Basket zmarnował, gdy w 13 min, kiedy Tomasz Smorawiński wykorzystał tylko jeden "osobisty" i było 22:23. Ale nasi nie pozwalali już Turowowi odskakiwać jak w pierwszej kwarcie. Niestety, poznaniacy mieli problemy ze skutecznością, nawet rzucając spod kosza. Z czasem nasi stanęli, co wykorzystali przyjezdni i w 18 min zrobiło się 26:34. Turów dobrze bronił i nie pozwalał chłopakom "Kijka" przedrzeć się pod swój kosz. Ci więc próbowali rzutów z daleka. Ale one też nie wpadały... Na przerwę drużyny schodziły przy rezultacie 29:41. Tak samo obraz gry wyglądał przez prawie całą trzecią kwartę. Poznaniacy dużo zbierali, ofiarnie walczyli, ale rzadko trafiali. Turów systematycznie zwiększał prowadzenie. Po trójce Bryana Bailey'a w 24 min wynosiło ono 14 pkt (34:48). Poznaniacy za często tracili bądź gubili piłki w atakach i nie potrafili zmniejszyć straty, która utrzymywała się na poziomie ponad 10 "oczek". Skuteczność wciąż była fatalna, na poziomie 30 proc. Dwie i pół minuty przed zakończeniem PBG zaczął grać niesamowicie. Najpierw trzy wolne wykorzystał Szawarski, trójkę dołożył Marcin Flieger. Było 45:52. Podopieczni "Kijka" poszli za ciosem. Kilkanaście sekund później wszystkie wolne trafił dwukrotnie faulowany Flieger. Nasi bronili agresywnie, Turów miał kłopoty z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. Po przechwycie trafił Piotr Mowlik oraz z wolnych Szawarski i Basket wyszedł na prowadzenie 53:52! Publiczność szalała z radości. Odżyła nadzieja na zwycięstwo. Ostatecznie ta część skończyła się remisem po 53. Zaraz na początku ostatniej odsłony goście uzyskali czteropunktową przewagę, którą długo utrzymywali. Zawodnikom Basketu brakowało zimnej krwi w niektórych sytuacjach, za szybko pozbywali się piłki. Wreszcie w 36 min za trzy trafił Szawarski i poznaniacy mieli tylko punkt straty. Ale natychmiast odpowiedział tym samym Robert Witka i było 58:62. Grano kosz za kosz. Turów prowadził 2-4 pkt. Minutę przed końcową syreną po trafieniu Bigusa wynik brzmiał 64:66. Następnie goście zaliczyli stratę. - Poznań, Poznań! - skandowali fani. Niestety, nasi też zgubili piłkę w ataku. Do końca zostały 24 s. W momencie wyprowadzania ataku sędziowie odgwizdali Szawarskiemu faul niesportowy! To oznaczało dwa rzuty wolne, które gości zamienili na punkty, i piłkę z boku. 14 s przed końcem było 64:68. Poznaniacy przeprowadzili nieskuteczną kontrę i stało się jasne, że nie wygrają. Mecz skończył się wynikiem 64:70. W poczynaniach poznaniaków widoczny był brak zgrania. Brakowało koncepcji. Wydawać się mogło, że przez większą część spotkania improwizowali. Za dwa punkty rzucali z karygodną skutecznością 36 proc. (dla porównania goście aż 56 proc.)! Pochwalić można ich za ofiarność i przewagę w zbiórkach (42 przy 28 rywali). PBG Basket Poznań - PGE Turów Zgorzelec 64:70 (18:23; 11:18; 24:12; 11:17). Punkty dla PBG Basket Poznań zdobyli: Davis 9, Jones 4, Szawarski 15, Brannen 8, Bigus 11 oraz Mowlik 2, Smorawiński 1, McLean 4, Flieger 10, Metelski 0, Radwan 0. Maciej Kusznierewicz Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl