To trzeci w tym roku śmiertelny wypadek w kopalniach węgla kamiennego i siódmy w całym polskim górnictwie. Jak poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Edyta Tomaszewska, do wypadku doszło ponad 1060 metrów pod ziemią, podczas eksploatacji węgla przy ścianie wydobywczej. Przysypany górnik doznał rozległych obrażeń ciała, doszło do uszkodzenia wielu narządów. Zmarł w szpitalu kilka godzin po wypadku. Przyczyny i okoliczności wypadku wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku i Wyższy Urząd Górniczy. W poniedziałek wieczorem przy ścianie wstrzymano wydobycie węgla na czas wizji lokalnej w miejscu wypadku. Zmarły górnik miał żonę, osierocił dwoje dzieci. Był doświadczonym pracownikiem. Do wypadku doszło w tzw. ruchu "Rydułtowy" - jednej z dwóch części kopalni, powstałej kilka lat temu z odrębnych zakładów "Rydułtowy" i "Anna". W ostatnich miesiącach w kopalni zamknięto niektóre ściany wydobywcze po silnych wstrząsach górotworu. Zakładowi groziło nawet zamknięcie ze względów bezpieczeństwa. Z ustaleń WUG wynika, że w poniedziałek nie odnotowano w kopalni żadnego wstrząsu. Przyczyny odspojenia się brył węgla od ociosu musiały być inne. Jedną z możliwych hipotez jest naturalne w górnictwie tzw. odprężenie górotworu. Czy tak było - wyjaśni prowadzone postępowanie. W ubiegłym roku w polskim górnictwie zginęło 48 osób, z czego 44 w kopalniach węgla kamiennego. W tym roku, jak dotąd, więcej wypadków niż w kopalniach węgla było w górnictwie rud miedzi. Zginęło tam czterech górników, a w górnictwie węgla kamiennego - wraz z poniedziałkową ofiarą - trzech. W tym roku górnicy zginęli wcześniej w kopalniach "Rudna" i "Polkowice-Sieroszowice" w zagłębiu miedziowym oraz w zakładach "Mysłowice-Wesoła" i "Marcel" na Śląsku.