Trzeba zrobić wszystko, abyśmy greckiej drużyny nie zapamiętali również z tego, że spuścił mistrzom Polski największe lanie w historii ich występów w tych rozgrywkach 65:109. Początek gry w Sopocie w czwartek o godzinie 19.45. Prokom w tym sezonie potrafi wygrywać w grupie A Euroligi tylko z Virtusem Bolonia. Olympiakos jest wiceliderem. W Grecji sopocianie przegrali najwyżej w historii 65:109, a w pewnym momencie różnica wynosiła nawet 52 punkty! Z tym rywalem, z którym spotkamy się regularnie nie udało się naszej drużynie wygrać od dwóch lat! Co prawda Tomas Pacesas deklaruje, że jego drużyna zamierza skorzystać z cienia szans na awans do TOP 16, ale wygrana w czwartek teoretycznie wydaje się niezwykle ambitnym zadaniem. Olympiakos jest w uderzeniu. Wprawdzie z jedenastu meczach przegrał cztery, ale trzy ostatnie zakończył na swoją korzyść. W tym przed tygodniem Grecy ograli CSKA Moskwa 71:67. Ponadto w krajowej lidze jest niepokonany od ośmiu gier. Najbardziej trzeba uważać na Arvydas Maciejauskas. Najlepszy snajper rywali ze średnią 19.3 pkt plasuje się na drugim miejscu wśród najskuteczniejszych w Eurolidze. Powyżej 10 punktów na mecz rzucają zazwyczaj również Amerykanie: Marc Jackson, Qyntel Woods i Lynn Greer. Ten ostatni, którego pamiętamy z występów w Śląsku Wrocłw, jest najlepiej podającym w zespole. Gospodarze do tego meczu nie mogli przygotowywać się w pełnym składzie. Nawet pomijając kontuzje, które w tym sezonie nader często prześladują mistrzów, to brakowało trzech zawodników, którzy powołani zostali na mecze reprezentacji Polski ze Słowacją. W biało-czerwonych barwach wystąpili Filip Dylewicz, Krzysztof Roszyk i Adam Łapeta. Autor: jag