Stadion Śląski w Chorzowie znów okazał się szczęśliwy dla polskiej reprezentacji. Dokładnie dwa lata temu (11 października 2006 r.), nasze orły po słabym początku eliminacji do Euro 2008 rozgrywały w Chorzowie mecz o życie z Portugalią. Wówczas biało-czerwoni sprawili sensację i pokonali gości 2:1. Sędzią tego meczu był Niemiec Wolfgang Stark. W tych eliminacjach było podobnie. Najpierw remis we Wrocławiu ze Słowenią, a później wygrana ze słabiutkim San Marino. Słaba gra sprawiła jednak, że polscy kibice zaczęli martwić się o awans naszej kadry do pierwszego w historii afrykańskiego mundialu. Zostanie on rozegrany na stadionach RPA w 2010 roku. Podbija cenę W sobotę Polacy udowodnili jednak, że znów są w stanie nawiązać walkę z najmocniejszymi drużynami Europy. Mecz z Czechami, tak jak przed dwoma laty z Portugalią, był rozgrywany o tej samej godzinie i prowadził go sędzia Stark. Niektórzy kibice twierdzili, że to właśnie Niemiec przynosi nam szczęście. Inni mówili, że magia i niepowtarzalna atmosfera Stadionu Śląskiego znów zadziałała. - Prawda jest taka, że my mamy świetnych piłkarzy, grających w dobrych ligach europejskich, ale nie mamy drużyny. Polacy natomiast mają dobrze rozumiejący się kolektyw, który w tych eliminacjach może rywalom napsuć sporo krwi - mówił nam jeden z czeskich dziennikarzy. Polacy na początku chyba lekko przestraszyli się czeskich gwiazd. Później jednak przekonali się, że nie taki diabeł straszny. W 27 minucie Jakub Błaszczykowski zdecydował się na rajd w środku boiska. Minął trzech rywali i podał piłkę do Pawła Brożka. Najlepszy strzelec polskiej ekstraklasy pokonał bramkarza Petra Cecha strzałem zza pola karnego. - Takie zagranie nieraz trenowaliśmy, gdy graliśmy razem w Wiśle Kraków. Teraz to się przydało. Cieszą trzy punkty i kolejny gol zdobyty w reprezentacji - mówi Błaszczykowski. Po tym golu Czesi rzucili się do odrabiania strat, ale nie potrafili wyrównać. Kilka minut po przerwie zostali skarceni. Roger prostopadle podał do Błaszczykowskiego, a ten podwyższył wynik na 2:0. W tym momencie na trybunach nikt już nie wierzył, że Polacy mogę przegrać. Niestety, powtórzył się scenariusz z meczu z Portugalią i gospodarze pod koniec dali sobie strzelić gola. Na szczęście na wyrównanie zabrakło czasu. Najlepszym zawodnikiem w polskim zespole był właśnie "Kuba". Angielska prasa napisała w piątek, że Błaszczykowski otwiera listę życzeń transferowych słynnego Liverpoolu. Według tamtejszej mediów, Anglicy są gotowi zapłacić za polskiego pomocnika 6,5 miliona euro. Jeśli Błaszczykowski nadal będzie prezentował tak wyborną formę, to cena może znacznie wzrosnąć. Teraz jednak "Kuba" nie myśli o zmianie klubu. Przyznaje, że najważniejszy dla niego i kolegów z kadry jest środowy mecz w Bratysławie ze Słowacją. Po trzech meczach w tabeli grupy 3. prowadzi Polska i Słowenia. Oba zespoły mają po siedem punktów. Trzecia jest Słowacja, sześć. Pożegnanie Bąka Przed meczem odbyła się mała uroczystość. Z kadrą pożegnał się jej były kapitan Jacek Bąk. Niestety, kibice nie zgotowali obrońcy owacji na stojąco, bo byli zajęci ubliżaniem działaczom PZPN. Szkoda, bo obrońca Austrii Wiedeń w koszulce z orzełkiem na piersi rozegrał 96 meczów i strzelił w nich trzy gole. Do Europejskiej Federacji Piłkarskiej na pewno dotrze raport z sobotniego meczu. Będzie w nim napisane, że nasi pseudokibice zaatakowali czeskich fanów podczas meczu. Na stadionie musiała interweniować policja. Ze stadionowymi bandytami trzeba uporać się jak najszybciej i nie czekać z tym do Euro 2012. Dariusz Gabryelski