Do domowej tragedii, w trakcie której zginął 7-latek, a jego rodzice trafili do szpitala z ranami zadanymi ostrym narzędziem doszło we wtorek rano w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Krakowskiej w Tarnowie. Kobieta, mężczyzna oraz chłopczyk to obywatele Ukrainy. Jak przekazał prokurator Sienicki, w środę odbyła się sekcja zwłok chłopca. Ustalono, że przyczyną jego zgonu były rany kłute zadane w plecy. - Nadto stwierdzono na ciele matki również rany cięte i kłute placów, głowy oraz przedramienia. Kobieta przebywa w szpitalu, jej stan jest stabilny - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej. "Nie było żadnych sygnałów" Śledczy ustalili, że 27-letni mąż kobiety i ojciec chłopczyka od kilku lat przebywał i pracował legalnie w Polsce, gdzie był zatrudniony jako kucharz. W maju tego roku przyjechała do niego żona z synem. Matka opiekowała się chłopcem, w związku z tym, że miał on problemy z poruszaniem się. - Do tej pory nie stwierdzono, żeby w tej rodzinie były jakieś problemy, nie było żadnych sygnałów, żeby cokolwiek złego się tam działo - zaznaczył Sienicki.W trakcie śledztwa wstępnie przesłuchana była Anastazja T. Z jej relacji wynika, że w ostatnim czasie zauważyła dość dziwne zachowanie męża, a krytycznego dnia, kiedy jeszcze leżała z dzieckiem w łóżku, mężczyzna najpierw przytulił się do nich, po czym zaatakował ich nożem. Kobieta zasłoniła swoim ciałem synka, a następnie wybiegła z mieszkania, wzywając pomocy.- Na odgłos krzyków zareagowali sąsiedzi wychodząc z mieszkań, co spowodowało, że biegnący za nią z nożem mężczyzna wycofał się do mieszkania, a następnie wyskoczył z drugiego piętra. Doznał złamania kości miednicy, w związku z czym został ujęty przez policję na trawniku pod balkonem, a następnie przewieziony do szpitala - relacjonował prokurator. Tragedia przez problemy psychiczne? Według niego, z uwagi na stan zdrowia i wpływ środków farmakologicznych do tej pory nie dokonano czynności procesowych z Dymitro T.- Lekarze nie zezwalają na razie na jego przesłuchanie. Kiedy będzie to możliwe czynności te zostaną niezwłocznie wykonane - zapowiedział Sienicki.Jak przekazał rzecznik, w ramach śledztwa przesłuchany został również pracodawca mężczyzny, który potwierdził, że jego pracownik w ostatnich dniach zachowywał się bardzo dziwnie, co nie uszło uwagi jego otoczeniu.- W związku z tym jest wielce prawdopodobne, że przyczyną tej tragedii były problemy psychiczne Dymitro T. - ocenił rzecznik prokuratury. Chłopca nie udało się uratować Zapowiedział, że w toku śledztwa badana będzie kwestia jego ewentualnego leczenia psychiatrycznego. - To gdzie się leczył, w jakiej placówce, czy rozpoznano u niego jakąś konkretną chorobę - wszystkie te kwestie są bowiem bardzo istotne z punktu widzenia poczytalności - mówił Sienicki. We wtorek tuż po godzinie 9, dyżurny tarnowskiej komendy odebrał kilka zgłoszeń o awanturze domowej, która miała mieć miejsce w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Krakowskiej w Tarnowie. Dzwoniący informowali także, że z mieszkania, z którego słychać było krzyki wybiegła zakrwawiona kobieta.Na miejsce pojechali policjanci oraz trzy zespoły ratownictwa medycznego. Funkcjonariusze zauważyli, że przed blokiem jest poraniony mężczyzna, który chwilę wcześniej wyskoczył z balkonu na drugim piętrze. Został on przekazany zespołowi ratunkowemu. W jednym z mieszkań tego bloku, na trzecim piętrze była zakrwawiona kobieta, która również wymagała opieki lekarskiej.Natomiast w mieszkaniu, gdzie miało dojść do awantury był ciężko ranny 7-letni syn obojga, którego ratownicy medyczni natychmiast zaczęli reanimować. Pomimo ich wysiłków chłopca nie udało się uratować.