Sąd orzekł wobec oskarżonej m.in. zakaz posiadania wszelkich zwierząt przez trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny. Do zdarzenia doszło w grudniu ubiegłego roku. Jak relacjonował wówczas oficer prasowy buskiej policji Tomasz Piwowarski, mundurowi dostali zgłoszenie, że mieszkańcy jednego z osiedli znaleźli pod blokiem psa - według świadków, zwierzę, które już nie żyło, mogło spaść z balkonu. "Policjanci udali się do mieszkania na czwartym piętrze, które wskazali świadkowie. Drzwi otworzyła nietrzeźwa kobieta. Rozpytywana zmieniała wersje wydarzeń. Najpierw mówiła, że pies jej uciekł na klatkę schodową, później, że przez balkon. W końcu potwierdziła przypuszczenia, że go po prostu wyrzuciła" - opisywał Piwowarski. W mieszkaniu były też dzieci kobiety - synowie w wieku 11 i 18 lat, którzy spali w chwili zdarzenia. Pies był młodym kundelkiem. Kobieta tłumaczyła policjantom, że "działała w przypływie emocji, bo denerwowało ją szczekanie psa"; zwierzę miało jej też "niszczyć meble". Kobieta się przyznała Małgorzata J., która miała w organizmie ponad trzy promile alkoholu, została zatrzymana przez policję. Buska prokuratura postawiła jej potem zarzut uśmiercenia zwierzęcia wbrew przepisom ustawy o ochronie zwierząt. Podejrzana przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu, złożyła też wyjaśnienia. W czwartek Sąd Rejonowy w Busku-Zdroju, gdzie toczył się proces w tej sprawie, uznał oskarżoną winną zarzucanego jej czynu i wymierzył jej karę 10 miesięcy pozbawienia wolności, w zawieszeniu na dwa lata. Kobieta ma też zapłacić tysiąc zł grzywny. Sąd zobowiązał również kobietę do powstrzymywania się od nadużywania alkoholu. Sąd zakazał także oskarżonej posiadania wszelkich zwierząt przez trzy lata i nakazał zapłatę 3 tys. zł nawiązki na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Jak uzasadniał sędzia orzekający w sprawie, fakt że oskarżona nie była dotąd karana, przyznała się do zarzucanego czynu i wyraziła skruchę, pozwolił na warunkowe zawieszenie wykonywania kary.