Organizacja jest w sporze z władzami szpitala od dwóch lat. Jak wyjaśniała w rozmowie z PAP przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w staszowskiej lecznicy Beata Uba, zdecydowano się zaostrzyć formę protestu, ponieważ dyrekcja w poprzednich miesiącach odraczała termin rozmów na temat podwyżek. "Podjęliśmy rozmowy 20 marca. O wznowienie negocjacji prosiliśmy dyrektora dwa tygodnie wcześniej. Poprosiliśmy by się przygotował i przedstawił propozycje w związku z wysuniętymi postulatami. Nie miał ich dla nas przed tygodniem - uprzedziliśmy, że jeśli nie będzie ich do dzisiaj, spór przyjmie formę okupacji" - opisywała Uba. Szefowa związku wyjaśniała, że na początku sporu w 2015 r. pielęgniarki domagały się 1,5 tys. zł podwyżki do pensji zasadniczej, co nie zostało spełnione. Gdy jesienią 2015 r. pojawiło się rozporządzenie ministra zdrowia, gwarantujące podwyżkę dla tej grupy zawodowej cztery razy po 400 zł w ciągu kilku lat, związek postulował, by pieniądze te wpisać do podstawy wynagrodzenia, a nie przekazywać je jako dodatek do pensji. "Chcemy wpisania tych pieniędzy do podstawy wynagrodzenia, bo rozporządzanie nie jest 'pewne'. W tej chwili mamy wypłacaną druga transzę, jako dodatek na koniec miesiąca. Tak naprawdę jest to podwyżka netto ok. 450 zł" - zaznaczyła Uba. Strajk w dni wolne od pracy W poniedziałek rano pielęgniarki rozpoczęły okupację gabinetu dyrektora, później zostały wyproszone z pomieszczenia. Przebywają pod drzwiami gabinetu. Strajk ma charakter rotacyjny - uczestniczą w nim zarząd związku zawodowego oraz pielęgniarki, które mają dzień wolny od pracy. "To jedna z najłagodniejszych w tej chwili form protestu. Uzgodniłyśmy, że pielęgniarki będą przychodziły tylko i wyłącznie w dni wolne, wspierać zarząd związku w okupacji gabinetu" - podkreśliła Uba. Szefowa związku zapowiedziała, że protest będzie trwał "do skutku" - do czasu, aż dyrekcja szpitala podejmie rozmowy na temat podwyżek dla pielęgniarek. Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych w sporze zbiorowym reprezentuje też pracowników lecznicy, którzy nie mają swojej organizacji, pracujących w działach diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej (także domagają się podwyżek wynagrodzenia). Szpital w Staszowie zatrudnia ok. 200 pielęgniarek; ponad 150 jest zrzeszonych w związku zawodowym. Wg Uby, początkująca pielęgniarka zarabia ok. 1,5 tys. zł netto (uwzględniając nocne i świąteczne dyżury), a pielęgniarka z 25-letnim stażem - 2,1-2,2 tys. zł netto. Osoby, które mają tytuł specjalisty, otrzymują 250 zł dodatku. Dyrektor nie obiecuje spełnienia postulatów Pełniący obowiązki dyrektora lecznicy Józef Żółciak powiedział, że na razie trudno ocenić, czy możliwe będzie spełnienie postulatów protestujących. "Czas pokaże. Powiem tylko tyle, że panie pielęgniarki otrzymują co miesiąc ten dodatek. Finansowo nie jest nic zaburzone. Rozporządzenie ministra zdrowia opiewało w poszczególnych latach - do 2019 r. - podwyżki aż do osiągnięcia 1,6 tys. złotych" - opisywał. Zdaniem dyrektora, zaostrzenie sporu zbiorowego przez pielęgniarki jest przedwczesne. "Mamy kontrakty podpisane na pierwsze półrocze. Tam są za zapisane te środki finansowe. Co będzie po 30 czerwca, trudno dziś mówić" - dodał Żółciak. Zaznaczył też, że w jego opinii jest to nowy spór, a nie kontynuacja poprzedniego. Szpital w Staszowie jest prowadzony przez samorząd powiatu staszowskiego. Ma ok. 350 łóżek na czterech podstawowych oddziałach - chirurgii ogólnej, chorób wewnętrznych, ginekologiczno-położniczym i pediatrycznym - oraz ośmiu specjalistycznych: neonatologicznym, otolaryngologicznym, chirurgii urazowo-ortopedycznej, urologicznym, geriatrycznym, rehabilitacji neurologicznej, anestezjologii i intensywnej terapii, neurologicznym i udarowym. Szpital prowadzi też Ośrodek Rehabilitacji Dziennej. Udziela także świadczeń z zakresu ratownictwa medycznego. Przy szpitalu działa 19 poradni specjalistycznych.