Poprzednio Polak zwyciężył w konkursie PŚ 5 lutego 2012 roku we włoskim Predazzo. Tam 28 lutego bieżącego roku odniósł największy sukces w karierze, gdyż został mistrzem świata na dużym obiekcie. Ponad rok czekał Stoch na wygraną w Pucharze Świata. Biorąc pod uwagę styl, w jakim tego dokonał, było warto. W pierwszej serii, gdy tylko Niemiec Michael Neumayer osiągnął granicę 130 m, on poszybował o pięć dalej. Zabrakło mu tylko pół metra do rekordu skoczni, który 15 lat temu ustanowił Japończyk Masahiko Harada. Drugiego w klasyfikacji - Niemca Severina Freunda, który osiągnął 129,5 m - wyprzedzał o 7,9 pkt, a trzeciego - Norwega Anders Bardal (129 m) - aż o 11,4 pkt. Przebieg konkursu był zatem podobny do tego z mistrzostw świata w Val di Fiemme, gdzie "Rakieta z Zębu" już na półmetku niemal pozbawiła rywali złudzeń. W finale najwyżej zawiesił mu poprzeczkę szósty po pierwszej rundzie Japończyk Daiki Ito, który osiągnął 132 m. Stoch skoczył spokojnie, w trudnych warunkach atmosferycznych - przy padającym śniegu - nie chciał "przedobrzyć". 129 m i wysokie noty za styl wystarczyły do czwartego wyniku w serii i bezapelacyjnego zwycięstwa. Nad Ito miał 10,9 pkt przewagi, a nad Freundem - 12,9. Po sukcesie w MŚ Stoch postawił sobie cel walkę o podium PŚ. We wtorek lokaty nie poprawił i wciąż jest piąty, ale znacznie zbliżył się do rywali. Do trzeciego obecnie Freunda traci 172 pkt, a od czwartego Norwega Andersa Jacobsena, który w Kuopio nie zmieścił się w "30", ma 45. W cieniu popisu Polaka rozstrzygnęła się walka o Kryształową Kulę. Po raz drugi w karierze, poprzednio w sezonie 2008/09, zdobył ją Schlierenzauer. We wtorek był piąty, tuż za jedynym konkurentem, czyli broniącym trofeum Norwegiem Andersem Bardalem, ale na cztery konkursy przed końcem cyklu wyprzedza go aż o 469 pkt. Oprócz Stocha, w drugiej serii z biało-czerwonych wystąpili jeszcze Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Ten drugi po skoku na 129 m przesunął się z 25. na 15. pozycję. Z kolei obchodzący we wtorek 23. urodziny nowotarżanin zepsuł drugą próbę i spadł z 16. na 24. lokatę. Krzysztof Miętus był 38., Stefan Hula - 45., a zawód sprawił w polskiej ekipie Maciej Kot. W pierwszej serii uzyskał ledwie 107 m, co wystarczyło do zajęcia 47. pozycji. Kolejne zawody w piątek w norweskim Trondheim, a w niedzielę skoczkowie przeniosą się do Oslo. W następny weekend (22-24 marca) - finał PŚ na mamucie w Planicy. W planie dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy.