STAL Sanok 2 STAL Stalowa Wola 0 (0-0) 1-0 Węgrzyn (57.) 2-0 Borowczyk (76.) STAL S.: Bilski - Kruszczyński, Łuczka, Sumara, Chudziak (59. Rajtar), Nikody (66. Niemczyk), Borowczyk, Węgrzyn (83. Lorenc), Kuzicki, Pańko STAL ST. W.: Wietecha - Sałek, Piszczek, Bartkowiak, Wieprzęć, Walat, Krawiec, Uwakwe (46. Ślęzak), Trela, Adamczyk (82. Giler), Salami Sędziował Erwin Paterek (Lublin). Żółte kartki: Rajtar oraz Piszczek. IV-ligowa Stal Sanok kontynuuje pucharową przygodę. Wczoraj wywalczyła kosztem Stali Stalowa Wola awans do ćwierćfinału PP. Podopieczni Janusza Sieradzkiego wygrali 2-0, a mogli znacznie wyżej. Sanoczanie z pewnością nie byli faworytem tej konfrontacji. Bać się jednak nie mieli kogo, skoro w poprzednich rundach PP wyeliminowali Podbeskidzie Bielsko-Biała i Widzew Łódź. Pogrążona w kryzysie "Stalówka" nie mogła ich przyprawić o drżenie łydek. - Nie balibyśmy się nawet, gdyby przyszło stanąć przeciw uznanej firmie. Zresztą nadal marzymy, że trafimy na takiego przeciwnika. Mówiąc krótko, chcemy Lecha albo Wisłę- powiedział jeden z bohaterów tego pojedynku, pomocnik Stali Marek Węgrzyn. Do jednej bramki Gości podczas całego meczu stać było zaledwie na stworzenie jednej okazji bramkowej. W pierwszej połowie Salami uwolnił się spod opieki obrońców i z 7 metrów strzelił wysoko nad poprzeczką. Do bramki sanoczan trafił co prawda Adamczyk, ale uczynił to z pozycji spalonej. Gospodarze rozkręcali się wolno. Pod koniec pierwszej połowy wyśmienitej okazji nie wykorzystał Nikody, przegrywając pojedynek z Wietechą. Kolejnej "setki" miejscowi już nie zmarnowali. Węgrzyn zabrał piłkę Bartkowiakowi, podciągnął parę metrów i strzelił po ziemi obok bezradnego bramkarza drużyny przyjezdnej. Rywali dobił Borowczyk, który strzelił niemal identycznego gola jak kilka tygodni temu w starciu z Widzewem. Zabrakło klasy i rozumu W momencie, gdy miejscowi strzelili drugą bramkę, mecz skończył się dla debili owiniętych w szaliki "Stalówki". Swoje frustracje postanowili wyładować, próbując wszcząć zadymę na stadionie. Na szczęście skończyło się tylko na zniszczonym ogrodzeniu w ich sektorze. Cóż, udowodnili nie po raz pierwszy, że nazywać ich istotami rozumnymi to obraza dla normalnych ludzi. Natomiast klasy zabrakło trenerowi gości, Władysławowi Łachowi. Opędzając się od dziennikarzy, zdołał tylko powiedzieć. - Przegraliśmy, to cały mój komentarz. PIOTR PEZDAN