Ci, którzy w sobotę dotarli na stadion Concordii, w pierwszym momencie mogli przeżyć szok. Zrujnowany stadion, świeżo zburzony budynek klubowy i garstka sympatyków miejscowej drużyny. W sumie obraz nędzy i rozpaczy. Miejscowi trzymali jednak rezon, szczególnie porządkowi, którzy utrudniając życie gościom, prorokowali: - Nie z takimi rywalami tu sobie radziliśmy, pokonamy i Stal - mówili. Chwile zwątpienia Nasz zespół też nie okazywał oznak zdenerwowania. Przeciwnie, biało-niebiescy, mobilizując się nawzajem, od początku meczu starali się strzelić gola, by poczuć się jeszcze pewniej. Choć były okazje, nie udało się tego zrobić. Natomiast po raz kolejny sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach. Wystarczył jeden wypad gospodarzy, bezsensowne zachowanie stopera Stali Tomasza Tomasika i Concordia mogła się cieszyć z rzutu karnego, a chwilę później i z bramki. Po chwili zrobiło się już naprawdę niedobrze, gdy sprawca nieszczęścia sprzed kilku minut popełnił kolejne przewinienie i w konsekwencji musiał opuścić boisko. 1-0 dla gospodarzy i przewaga jednego napastnika sprawiła, że goście mieli niewesołe miny. - Przyznam, że chwile zwątpienia się pojawiły. Na szczęście jeszcze przed przerwą udało się wyrównać stan meczu i mądra gra w drugiej połowie przyniosła efekt w postaci awansu - powiedział prezes sekcji piłki nożnej Stali, Jacek Szczepaniak. Szczęśliwe odliczanie W drugiej połowie rzeszowscy kibice rozpoczęli nerwowe odliczanie. Na szczęście biało-niebiescy nie zamierzali narażać swoich sympatyków na niepotrzebny stres i już kwadrans przed końcem rozstrzygnęli kwestię swojego zwycięstwa w barażach. Końcowe minuty przebiegały więc przy radosnych śpiewach kibiców Stali, którzy w liczbie przekraczającej trzy setki zjawili się na obiekcie Concordii. Po końcowym gwizdku mogli zaś świętować awans do II ligi razem z piłkarzami, którzy odpłacili im za doping nie tylko przybiciem tradycyjnej "piątki", ale także wybranym szczęśliwcom podarowali swoje koszulki. Czesław Palik, trener Stali: - Jestem pełen podziwu dla moich chłopaków. Wiem, ile musieli włożyć serca w ten mecz. Sam kopałem piłkę i pamiętam, jak się gra w osłabieniu. Moi podopieczni stanęli na wysokości zadania. Dobrze grali w obronie, co dało im możliwość do wyprowadzania kontr. Mogliśmy wygrać jeszcze wyżej, podobnie jak można było uniknąć nerwów i emocji, gdyby Irek Gryboś, który i tak został bohaterem meczu, wykorzystał dwie okazje na początku spotkania. Jestem szczęśliwy, bo przyszedłem do Stali z chęcią awansu. To nie jest przypadek, że nam się udało. Myślę, że dobrze wykonałem swoją robotę. Wziąłem przecież zespół na ósmej pozycji, a skończyliśmy w barażach o II ligę, które też wygraliśmy w dobrym stylu. Kazimierz Greń, prezes Podkarpackiego ZPN: - Kibicuję wszystkim zespołom z naszego regionu i nie mogło mnie zabraknąć na tym pojedynku. Cieszę się, że kolejna drużyna przebiła się do drugiej ligi. Na bieżąco zdawałem też relację prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi, który niebawem będzie gratulował Stali awansu także w ratuszu. Można powiedzieć, że Podkarpacie odzyskuje utracony teren. Stal Stalowa Wola bije możnych I ligi. Wcześniej Resovia, teraz Stal przebiła się do II ligi. Mam nadzieję, że to nie koniec. Dziękuję piłkarzom, trenerom, działaczom i kibicom biało-niebieskich, którzy w licznej grupie stawili się w Piotrkowie Trybunalskim. To ich wspólny sukces. Piotr Pezdan