Czad bywa nazywanym skrytym zabójcą. Tlenek węgla powstaje przy niepełnym spalaniu paliwa gazowego, ciekłego lub stałego. Czad jest gazem silnie trującym. Co więcej, jest niewidoczny, pozbawiony zapachu, doskonale miesza się w powietrzu, łatwo łączy się z hemoglobiną we krwi i tym samym wypiera tlen z krwi. Tak powstaje karboksyhemoglobina, która dostając się do komórek organizmów uszkadza te komórki. Osoby starsze, schorowane, dzieci są bardzo podatne na zatrucie tlenkiem węgla. Stężenie czadu nasila się, gdy przewody wentylacyjne czy kominowe są niesprawne, lub dlatego, że nasze mieszkanie jest hermetycznie zabezpieczone przed ucieczką ciepła. Gazowy ogrzewacz głównym winowajcą - Do zatruć czadem dochodzi najczęściej w sytuacjach, kiedy w budynkach wykorzystywany jest gazowy przepływowy ogrzewacz wody, popularnie zwany "junkersem". "Junkersy" są sprawcami 40-50% zatruć tlenkiem węgla. - podkreślił Andrzej Siekanka. - W takiej sytuacji, jeśli będziemy brać kąpiel w pomieszczeniu, gdzie znajduje się junkers, powinna w pobliżu znajdować się osoba, która mogłaby ewentualnie nas uratować, jeślibyśmy stracili przytomność. Rzecznik przedstawił plan działania w przypadku, gdy dojdzie do omdlenia. Sprawdzać normę! - Urządzenie trzeba zawsze wtedy wyłączyć, przewietrzyć to miejsce, zapewnić dopływ świeżego powietrza. Konieczne jest wezwanie pogotowia ratunkowego. W przypadku omdlenia potrzebna jest pomoc lekarska. Szczególnie - według Siekanki - należy uważać na małe dzieci. One szybciej stracą przytomność niż dorosły. Jest to o tyle niebezpieczne, ponieważ dorosła osoba może więcej przyjąć czadu. Jeśli norma CO2 jest znacznie przekroczona trzeba wezwać straż pożarną, która dysponuje odpowiednim sprzętem i może wejść do zaczadzonego pomieszczenia. Podstawa: regularny przegląd Andrzej Siekanka wielokrotnie podkreślał, że należy poddawać regularnym przeglądom piecyki gazowe - co najmniej raz w roku. To samo dotyczy przewodów wentylacyjnych, które dwa razy do roku powinny być czyszczone. Za samą drożność wentylacji zawsze odpowiada zarządzający budynkiem, ale za stan urządzenia odpowiada właściciel mieszkania. - Zatrucie zależy nie tylko od przewodów kominowych, ale i od innych czynników - zaznaczył. W okresie kiedy jest sezon zimowy staramy się zaoszczędzić na ogrzewaniu. Montujemy szczelne okna, drzwi. Problem tkwi w tym, że w starym budownictwie zakładano, iż część trującego gazu ulotni się samoistnie. W nowym budownictwie i w wysokich budynkach najbezpieczniejszym rozwiązaniem okazało się centralne ogrzewanie - stwierdził Siekanka. Zaczadzenie bez piecyka... Nawet bez piecyka gazowego w domu, może istnieć zagrożenie zaczadzenia. - W zeszłym roku był przypadek, iż doszło do zatrucia czadem grupy młodzieży w pewnym ośrodku kolonijnym. Czad przywędrował do ich pokoju z samej kotłowni, mimo iż uczestnicy mieszkali na wyższych kondygnacjach. W Krakowie były też i takie przypadki, że pomimo tego, iż w jednym z mieszkań w kamienicy nie było żadnego piecyka gazowego, wykryto tam duże stężenie czadu. Wina leżała po stronie sąsiada z parteru, który założył sobie piecyk gazowy w łazience i podłączył go do wolnego przewodu wentylacyjnego. Tym samym zatruwał czadem sąsiadów kilka pięter wyżej. Rozpoznaj objawy Najważniejsze objawy zaczadzenia to - jak podał Siekanka - uczucie osłabienia, nudności, zwłaszcza odczuwane w pobliżu urządzeń grzewczych takich jak kuchenka gazowa, piecyk gazowy. W takim wypadku należy niezwłocznie wyłączyć takie urządzenie, wywietrzyć pomieszczenie. Jeśli objawy ustąpią możemy przypuszczać, że był to dwutlenek węgla. Możemy zaopatrzyć się w autonomiczne czujniki tlenku węgla, które łatwo dostać w sklepach budowlanych z urządzeniami gazowymi, instalacjami. Gdy czujniki wykryją czad uruchamiają sygnał alarmowy. Rzecznik małopolskiej straży pożarnej wielokrotnie podkreślił rolę czujników stężenia czadu. W wielu sytuacjach nasze życie może nam uratować właśnie taki czujnik. Czad jest przecież gazem bezwonnym. Dobry czujnik to wydatek rzędu 120-160 zł. To niewiele, jeśli jego celem jest ochrona życia domowników. Małopolska Straż Pożarna w okresie od października 2009 do dziś odnotowała już 6 zgonów z powodu zaczadzenia, a 15 osób znalazło się w szpitalu. Co roku z tego powodu ginie w samej Małopolsce 15 osób. Anna Golonka Zobacz relację z czatu INTERIA.PL z rzecznikiem prasowym małopolskiej Straży Pożarnej - Andrzejem Siekanką.