Nova to zespół, który w 1994 roku jako pierwszy został mistrzem kraju w futsalu. Czy wtedy było łatwej zdobyć tytuł? - Zdecydowanie. W lidze mieliśmy osiem zespołów, z których część dopiero co zaczynała grę. Teraz jest 13 drużyn na wyrównanym poziomie. Kiedyś wygrywaliśmy w cuglach, dzisiaj walka o tytuł to trudna przeprawa. Który mecz w tym mijającym sezonie uważa pan za najtrudniejszy? - Ciężko wskazać jeden, ale z pewnością przełomowe dla nas było kwietniowe spotkanie z Grembachem Zgierz, które wygraliśmy 10:8. Po tym meczu było już prawie pewne, że mamy tytuł. Czy dzisiaj trudno zmobilizować zawodników, by zagrali ostatnie spotkania na maksymalnych obrotach? - Nie jest łatwo, ale wiem, że chcą udowodnić, iż nasz tytuł to nie przypadek. Ważne, że mogą już grać bez wielkiego napięcia, bo to czasami pomaga. Dlaczego nie udało się powtórzyć sukcesu ligowego w Pucharze Polski? - W meczu ćwierćfinałowym z Kupczykiem zostaliśmy skrzywdzeni. Wyrównująca bramka dla przeciwników padła już po sygnale kończącym mecz, a mimo to została uznana. Ten remis utrudnił nam przejście grupy i w efekcie odpadliśmy z rozgrywek PP. Przed Novą rozgrywki futsalowej ligi mistrzów. Na co pan w nich liczy? - Przydadzą się szczęśliwe losowania. Tymczasem z drużynami z Hiszpanii czy Rosji będzie nam trudno wygrać, więc chciałbym się z nimi spotkać jak najpóźniej. Oczywiście walkę obiecuję, bo w końcu szans nam nikt nie odbiera. ŁB