Kinga mówi, że robi to, co kocha. - Trudno powiedzieć coś więcej. Nie potrafię tego opisać. To wielka pasja i tyle. Nie ma jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia - wyjaśnia himalaistka. Zainteresowanie górami zaczęło się od tego, że studiowała geografię i na pierwszym roku wyjechała na zajęcia w Tatry. Góry ją zafascynowały. Dziś Kinga ma 32 lata, a fascynacja górami nie mija. Przed nią jeszcze mnóstwo szczytów do zdobycia, bo dla himalaistki to młody wiek. Bez zagrożeń Na Manaslu Kinga Baranowska poszła z siódemką Hiszpanów. Wszyscy zdobyli szczyt. - Nie było na szczęście jakichś poważnych niebezpieczeństw, zagrożeń. Unikam ich za wszelką cenę. Gdyby się nie było dostatecznie skoncentrowanym i uważnym, groźnych chwil i sytuacji by nie brakowało. Podczas wcześniejszych wypraw bywało różnie, bywało niebezpiecznie. Zdarzały się problemy pogodowe, lawiny, ale zagrożenia życia nie było - zapewnia himalaistka. Uczestnicy wyprawy na Manaslu wstawali nawet o trzeciej rano, godzina siódma była graniczna. - Bo o tak wczesnej porze śnieg jest związany zimnem, mrozem - tłumaczy Kinga. W drodze, na wysokości 5000 m, trzeba było dwa tygodnie czekać na okno pogodowe. - Co się robi w tym czasie? Cokolwiek, byle nie stracić motywacji. Ja dużo piszę, więc najczęściej to właśnie robiłam. Piszę teksty do prasy, dziennik, mam bloga. Tym razem miałam z sobą nawet notebooka - opowiada. Szczęście i satysfakcja Kinga nie ukrywa, że zdobycie Manaslu to dla niej wielka satysfakcja. To dość trudna góra do zdobycia. - Ale tak samo było przy wcześniejszym tegorocznym wejściu na Dhaulagiri (8167 m) - mówi Kinga. - Każde wejście na ośmiotysięcznik to wielka satysfakcja. A dwa wejścia na takie góry w ciągu roku to dużo - dodaje. - Czasem zdarza się, że ktoś organizuje wyprawę na ośmiotysięczniki trzy razy w ciągu 12 miesięcy, ale to ogromny wysiłek. A jeżeli udaje się za każdym razem wejść na szczyt, to już jest wielkie szczęście - mówi Baranowska. Celem himalaistki rodem z Kaszub jest korona Himalajów, czyli zdobycie 14 najwyższych szczytów świata. - Trudno powiedzieć, czy mi się to uda. To projekt na wiele lat. Do tej pory nie udało się żadnej kobiecie - mówi. Kinga nie zna odpowiedzi, kto może być himalaistą. A tym bardziej dobrym himalaistą. - Trudno powiedzieć - zastanawia się. - Trzeba być przede wszystkim bardzo dobrze zmotywowanym, pozytywnie nastawionym. Nie można poddawać się mimo porażek, których jest mnóstwo. Trzeba oczywiście umieć dobrze się wspinać i potrafić pracować w zespole. Konieczna jest jednak chyba odpowiednia konstrukcja psychofizyczna - wylicza Kinga. Sylwetka Kinga Baranowska (ur. 1976) - polska himalaistka, członkini KW Warszawa, należy do sportowego teamu Alpinusa (Alpinus Expedition Team). Jest Kaszubką. Zanim po raz pierwszy wyruszyła w Himalaje, zdobyła m.in. Mount Kenię i Chan Tengri. W 2003 r. jako dziewiąta Polka stanęła na szczycie ośmiotysięcznika Cho Oyu. W następnym roku brała udział w wyprawie na Jengish Chokusu w górach Tien-Szan - jeden z najtrudniejszych siedmiotysięczników świata. Trudne warunki atmosferyczne nie pozwoliły jej jednak zdobyć wierzchołka. 22 lipca 2006 jako jedenasta kobieta w historii stanęła na szczycie Broad Peaku w Karakorum. 11 czerwca 2007 zdobyła najwyższy szczyt Ameryki Północnej - Mount McKinley, a 18 lipca 2007 wierzchołek kolejnego ośmiotysięcznika - Nanga Parbat. We wrześniu 2007 wraz ze słowackim alpinistą Dodo Kopoldem podjęła nieudaną próbę wejścia na Dhaulagiri od strony północno-wschodniej. Zdobyła Dhaulagiri, siódmy co do wysokości szczyt świata - 8167 m n.p.m, jako pierwsza Polka 1 maja 2008 roku. Kinga Baranowska mieszka w Warszawie, od kilku lat zawodowo związana z branżą teleinformatyczną. Na marginesie - właśnie w stolicy mieszka najwięcej osób uprawiających wspinaczkę. W Warszawie działa też największy w Polsce Klub Wysokogórski, a Kinga Baranowska jest w jego zarządzie. Cezary Dąbrowski