- Teraz też mamy chrapkę na dobry wynik. Resovia jest pierwszą przeszkodą, którą musimy pokonać - mówi Robert Kasperczyk, trener beniaminka ekstraklasy. Sezon 2010/11 był dla klubu z Bielska-Białej jak piękny sen. Podbeskidzie w cuglach wygrało pierwszą ligę, w Pucharze biło mocniejszych od siebie, a to wszystko można było zobaczyć w telewizji. - W tym sezonie najważniejsza jest liga, cztery dni po spotkaniu z Resovią czeka nas mecz z Koroną Kielce, więc najlepsi zawodnicy usiądą dziś na ławce. Ale proszę nie wyciągać z tego faktu daleko idących wniosków - uśmiecha się Kasperczyk, pytany o skład, jaki wybiegnie przeciwko "pasiakom". Kibice raczej nie ujrzą w akcji Adriana Sikory, Roberta Demjana czy Marka Sokołowskiego. Znają się jeszcze z boiska - Jesteśmy zespołem bez gwiazd, w tamtym sezonie to właśnie piłkarze dalszego planu tak dzielnie walczyli w Pucharze - dodaje opiekun bielszczan, który już w poniedziałek rano zabrał swoją drużynę w podróż na Podkarpacie. - Zatrzymaliśmy się pod Dębicą. Puchar traktujemy poważnie, przecież Resovia, choć ma swoje problemy, nie jest zespołem amatorskim - podkreśla Kasperczyk, dla którego dzisiejszy pojedynek będzie okazją do skrzyżowania rękawic ze starym znajomym. - Z Marcinem Jałochą znamy się jeszcze z boiska. On grał w Wiśle Kraków, ja w Hutniku. Kilka miesięcy temu zbiliśmy jego Niecieczę 5-0. Paru zawodników z tamtego meczu zagra przeciwko Resovii - zdradza szkoleniowiec gości. - Dobrze pamiętam tamto lanie. Może teraz uda się wziąć rewanż - odpowiada opiekun rzeszowian, który także wystawi skład daleki od tego, jaki grywa w lidze. Zaczną się uśmiechać? - Muszę mieć na uwadze pojedynek z KSZO Ostrowiec - tłumaczy Jałocha, który zmienił treningi, w poniedziałek zabrał zawodników na siłownię i zrobił im pierwsze badania wydolnościowe. - Chłopaki nie mogą wyglądać, jakby ciągnęli za sobą wagon z węglem. Mam nadzieję, że powoli zaczną odzyskiwać świeżość. Wyeliminowanie Podbeskidzia poprawiłoby nastroje i wzmocniło morale w szatni. Fajnie byłoby, gdyby już we wtorek uśmiech zagościł na naszych twarzach - zakończył. tomasz