- Do Francji pojadę, ale tylko jako widz. Zaproszenie do wzięcia udziału w tych elitarnych zawodach było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Jednak z bólem serca, z powodu urazu łopatki, musiałem zrezygnować z tego startu. Zrobię natomiast wszystko, aby organizatorzy nie zapomnieli o mnie w przyszłym roku - powiedział najlepszy polski florecista. Kontuzji nabawił się pod koniec stycznia podczas drużynowego turnieju Grand Prix w Paryżu. Na początku wydawało się, że gdańszczanin bardzo szybko poradzi sobie z tymi zdrowotnymi kłopotami. - Ja też tak przypuszczałem, że nie jest to poważna dolegliwość - dodał. - Co prawda odpuściłem kolejne zawody Pucharu Świata w La Corunie, ale później, po zaledwie trzech treningach, pojechałem do Wenecji na Grand Prix. Ten występ nie był dla mnie specjalnie udany, jednak najgorsze wydarzyło się później. Dwa dni po przyjeździe, podczas zajęć, odezwał się taki sam ból mięśnia na prawej łopatce jak wcześniej. Jak zaznaczył, jest szermierzem praworęcznym, więc o wywijaniu floretem nie było mowy. Musiał zrobić sobie sześciotygodniową przerwę, podczas której przepadły mu zawody PŚ w Bonn i portugalskim Espinho. - Teraz przyjdzie mi obejrzeć prestiżowy turniej masters z trybun. Poza splendorem, zwycięzca mógł również liczyć na 10 tysięcy euro nagrody. Na szczęście powoli kończę już rehabilitację i siódmego kwietnia chcę wznowić treningi. Tego dnia rozpocznie się zgrupowanie we Władysławowie - dodał Glonek.