Radom będzie konsekwentny w swoich żądaniach. Chcemy być wzorem dla innych strajkujących placówek w kraju - zapowiada Julian Wróbel z Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego OZZL w Radomiu. W środę przedstawiciele MKS spotkają się w Warszawie ze związkowcami z całej Polski. Julian Wróbel podkreślił w rozmowie, że nieugięta postawa radomskich lekarzy ma być wzorem dla medyków z całego kraju. "Chcemy mówić jednym głosem, że nie zrezygnujemy z naszych żądań. I nie chodzi nam tylko o podwyżki, ale także o wprowadzenie innych rozwiązań, które usprawniłyby pracę szpitali" - zaznaczył Wróbel. Radomscy medycy chcą m.in. podwyżki pensji do 5600 zł dla lekarzy bez specjalizacji i do 8400 zł dla specjalistów z doświadczeniem. "Chcemy zarabiać tak jak inne grupy społeczne, choćby sędziowie czy prokuratorzy" - powiedział Wróbel. Zdaniem dyrekcji radomskich lecznic oraz władz samorządowych, te postulaty nie są możliwe do realizacji. "Żądania osiągnęły absurdalny pułap. Gdybyśmy chcieli je zrealizować, szybko musielibyśmy zamknąć szpital" - powiedziała Anna Kwiecień, wiceprezydent Radomia. Kwiecień dodała, że ma przygotowany plan, dzięki któremu nie trzeba będzie - co brano już pod uwagę - zamykać lecznicy i ewakuować pacjentów, ale być może konieczne będzie ograniczenie funkcjonowania niektórych oddziałów. Na razie jednak nie chciała zdradzać szczegółów planu. "Mam ciągle nadzieję, że dojdzie do porozumienia z lekarzami" - zaznaczyła. Lekarze podtrzymują decyzję, że 1 października - kiedy kończy się okres ich wypowiedzeń - nie przyjdą do pracy. Nie wiadomo, kto przyjdzie na ich miejsce. Na razie niepowodzeniem kończą się kolejne konkursy ogłaszane przez dyrekcje lecznic na świadczenia usług medycznych na oddziałach szpitalnych. Dyrektorzy zapowiadają, że będą je ogłaszać do skutku. Liczą na to, że lekarzy z Radomia będą chcieli zastąpić ich koledzy z innych miast.