Grodecki przed środowym meczem z greckim Olympiakosem Pireus na wyjeździe przestrzegał, że zadecyduje w nim sfera psychiczna. I miał rację. Gospodarze byli do pokonania przez wicemistrzów Polski, ale ci nie wykorzystali szansy. - Nie przewiduję żadnych nerwowych ruchów. Potrzeba cierpliwości. Wierzę w nasz zespół i w to, że będzie zwyciężał - zaznaczył prezes. Na żadne zmiany nie bardzo też jest czas z uwagi na napięty terminarz. Zespół trenera Igora Prielożnego nawet nie wrócił z Grecji do Jastrzębia przed sobotnim pojedynkiem ligowym z Pamapolem Wielton lecz z warszawskiego portu lotniczego udał się do Wielunia. W poprzedniej edycji LM śląska drużyna - prowadzona przez Włocha Roberto Santillego zajęła ostatnie miejsce w swojej "grupie śmierci" mając za rywali VfB Friedrichshafen, Panathinaikos Ateny i CoprAtlantide Piacenza. Wtedy jednak, z uwagi na renomę rywali, nikt za bardzo w awans nie wierzył. Teraz, po losowaniu grup, kwestia gry wicemistrza Polski w fazie play off wydawała się przesądzona. Tymczasem Jastrzębski Węgiel najpierw przegrał u siebie ze słoweńskim ACH Volley Bled 1:3, a w środę uległ na wyjeździe Grekom 2:3. W efekcie przed meczem z czarnogórską Budvanską Rivijerą (8 grudnia) jest na ostatnim miejscu w grupie C. Natomiast z ośmiu meczów PlusLigi jastrzębianie przegrali pięć i zajmują szóste miejsce w tabeli.