Policjanci pobili pana Leszka. Wylecieli ze służby dopiero po reportażu
Dwóch policjantów, którzy najpierw zatrzymali Leszka Lachowicza, a potem brutalnie zaatakowali i oskarżyli o napaść na funkcjonariuszy, zostało wydalonych ze służby. Postawiono im też kilka zarzutów. To finał sprawy, którą Polsat News przedstawił w jednym z programów "Państwo w Państwie".
Do zdarzenia doszło 28 stycznia 2022 roku w Nowej Soli. Leszek Lachowicz jechał na trening tenisa stołowego. Podczas skręcania na parking przejechał przez linię ciągłą. Zobaczyli to przejeżdżający obok policjanci.
Zatrzymany do kontroli mężczyzna został poproszony o dokumenty. Jak wspominał w programie "Państwo w Państwie", przeprowadzający interwencję policjant był agresywny i przeklinał.
- Odpowiedziałem, że dokumenty mam w torbie, w bagażniku. Kiedy chciałem do niego podejść, policjant mnie zaatakował. Najpierw dostałem gazem, a później zaczęło się katowanie - relacjonował poszkodowany pan Leszek.
Mundurowi mieli go "bić pałkami po całym ciele, kopać i dusić". Tę wersję potwierdzili też naoczni świadkowie zajścia. - Siła musiała być straszna, bo za każdym razem huk szedł na całe osiedle - opowiadał świadek zdarzenia w reportażu.
Na miejsce zostały wezwane kolejne radiowozy, łącznie na parkingu było ich siedem. Pan Leszek od dłuższego czasu leżał skuty na chodniku. - To było zrobione celowo, oni przyjechali tylko po to, żeby później zeznawać na korzyść policjantów. Potrzebowali świadków, żeby wybronić się z tego, co mi zrobili - wyjaśnił pobity mężczyzna.
Jak się okazało, obrażenia pana Leszka były bardzo poważne. "Uszkodzony bark, zerwane mięśnie czworogłowe uda w obu nogach, uszkodzone oko" - czytamy na stronie programu Polsat News "Państwo w Państwie". Po interwencji policji przez kilka miesięcy był przykuty do łóżka. Policja nie przyznawała się do winy. Twierdziła, że nie ma nic wspólnego z obrażeniami pobitego mężczyzny.
Zdaniem funkcjonariuszy to Leszek Lachowicz był agresywny i to on zaatakował policjantów. Miał ich kopać i zadawać ciosy na tyle celne, że jeden z mundurowych skończył nawet ze złamaną ręką.
Prokuratura początkowo uwierzyła w wersję przeprowadzających interwencję w Nowej Soli. Pana Leszka oskarżono o napaść na funkcjonariuszy. A gdy proces mężczyzny miał już ruszyć, trzeba było przełożyć rozprawę. Okazało się, że wyznaczony do jej prowadzenia sędzia jest matką policjanta pracującego na tej samej komendzie.
Na sprawiedliwość Leszek Czarnecki musiał czekać niemal rok. 19 stycznia Biuro Spraw Wewnętrznych Policji zatrzymała rano dwóch policjantów, którzy pobili bohatera reportażu "Państwo w Państwie" i doprowadziła ich do prokuratury.
- Jednego z nich wyprowadzono z komendy w kajdankach. Policjantom zostało postawione kilka zarzutów, w tym najważniejszy - narażenie zdrowia i życia Leszka Lachowicza - przekazał nam autor reportażu, Przemysław Siuda, który jako pierwszy dowiedział się o zatrzymaniu funkcjonariuszy.
Policjantów zwolniono z aresztu za kaucją w wysokości 10 tysięcy złotych. Dodatkowo zostali wydaleni ze służby.
"To oficjalnie - policjanci więcej policyjnego munduru już nie będą mieli okazji założyć - są zawieszeni w czynnościach, wszczęto postępowanie dyscyplinarne oraz komendant wojewódzki policji rozpoczął procedurę wydalenia ze służby" - odpowiedział na twitterowy wpis Przemysława Siudy rzecznik prasowy Lubelskiej Policji, Marcin Maludy.