W 11 kolejce zamościanie zremisowali w Łowiczu z miejscowym Pelikanem 1:1, przerywając tym samym niechlubną serię 4 pod rząd spotkań bez punktu. Po ostatnim fatalnym meczu na własnym boisku z Concordią chyba mało kto wierzył w korzystny wynik w Łowiczu, a za taki ten remis trzeba uznać. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze w 10 minucie. Piłka po precyzyjnym dograniu Krasińskiego trafia na głowę Nieściora, który posłał ją wysoko ponad bramką Mateusza Prusa. Dwie minuty później piłka jednak znalazła drogę do zamojskiej siatki. Piłka w polu karnym trafia w rękę Marcina Grunta i sędzia odgwizduje "jedenastkę". Do piłki podchodzi Janczarek i nie daje szans Prusowi. Po 12 minutach dość niespodziewanie gospodarze wychodzą na prowadzenie. Po starcie gola Hetman odważniej ruszył do ataku i kilkakrotne, przy odrobinie szczęścia, mógł pokusić się o wyrównanie. A tego szczęścia, choć może bardziej precyzji zamościanom brakło, bo piłka albo padało łupem obrońców i bramkarza, bądź mijała bramkę gości. Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem gospodarzy, z przebiegu gry całkiem niezasłużonym. Obraz gry w drugiej połowie nie uległ zmianie. Hetman za wszelką cenę dążył do zdobycia wyrównującej bramki i ta sztuka się udała w 84 minucie. Prostopadłe podanie Ariela Lindnera wykorzystał Raf Kycko, który ubiegł bramkarza i zdobył upragnioną bramkę. Goście dość długo utrzymywali przewagę, jednak konsekwencja i zaangażowanie zamojskich zawodników w końcu zaowocowało. Zaangażowania i walki zabrakło w ostatnim meczu w Zamościu, w Łowiczu grała juz całkiem inna drużyna. Pelikan - Hetman 1 : 1 (1:0) Bramki: Janczarek (12 min, karny) - Kycko (84 min) Hetman: Prus - Demusiak, Grunt, Frączek, Sowa - Litviniuk, Skórski, Kycko (88 Rajtar), Kaczmarek, Lindner (90 Miszczuk) - Fundakowski wald