- Prokuratura oskarżyła trzy kobiety i dwóch mężczyzn o oszustwo, wyłudzenie poświadczenia nieprawdy i paserstwo - powiedział w poniedziałek rzecznik prokuratury Piotr Kosmaty. Zdaniem śledczych, oskarżeni pełnili rolę tzw. słupów - rejestrowali na podstawie skradzionych dokumentów rzekomo zakupione przez siebie samochody. Przyznali się do winy i uzgodnili z prokuraturą wyroki w zawieszeniu, wysokie grzywny i zwrot osiągniętych korzyści. Podobnymi aktami oskarżenia objęto już kilkanaście innych osób. Według prokuratury na czele grupy, która działała od 2005 roku na terenie Polski południowej i ukradła 36 samochodów wartych ponad milion zł, stał Przemysław B. Jest on poszukiwany listem gończym. Udało się odzyskać 15 skradzionych samochodów i zwrócić je właścicielom w Hiszpanii. Grupa działała według nietypowego schematu. Najpierw w Hiszpanii, głównie w rejonie Walencji i Barcelony, kradziono dokumenty samochodów, zazwyczaj seatów leonów i volkswagenów passatów. Dokumenty trafiały do Polski, gdzie podstawione osoby, tzw. słupy, zgłaszały w wydziałach komunikacji kupno samochodów od obywateli Hiszpanii i rejestrowały je. Zdobywały w ten sposób dokumenty rejestracyjne. Dochodziło w ten sposób do sytuacji, że samochód jeździł z prawowitym właścicielem po drogach Hiszpanii, a jednocześnie był już zarejestrowany w Polsce. Następnie, głównie w Hiszpanii, a także sporadycznie w Niemczech, kradziono inne samochody odpowiadające - według marki, koloru i rocznika - oryginalnym polskim dokumentom, sprowadzano je do Polski i przebijano numery rejestracyjne. Potem sprzedawano nieświadomym nabywcom po ok. 30 tys. zł. - W toku śledztwa udało się odzyskać 15 samochodów, które zwrócono właścicielom - powiedział prok. Piotr Kosmaty. Na trop procederu natrafiono w październiku ub.r., kiedy w jednej z dziupli w rejonie Bochni policja znalazła kilka przerobionych lub oczekujących na przeróbkę samochodów oraz broń palną i wiele pieczątek różnych instytucji, w tym Ministerstwa Sprawiedliwości, policji i różnych urzędów.