Prokuratura Olsztyn-Południe wyjaśnia sprawę śmierci 3-letniej Leny od 18 marca 2014 roku, kiedy to rodzice dziecka zgłosili swoje wątpliwości, co do sposobu leczenia córki. Podawali, że przez cały dzień byli odsyłani od lekarza do lekarza, że karetka pogotowia odmówiła do nich przyjazdu, a kiedy dziecko po wielu perypetiach trafiło na oddział w szpitalu dziecięcym także nie zajęto się nim w odpowiedni sposób, w efekcie czego Lena zmarła. Po zawiadomieniu rodziców prokuratorzy wszczęli w tej sprawie śledztwo ale zawiesili je pod koniec listopada 2014 roku, ponieważ uznali, że dalsze prowadzenie sprawy zależy od opinii biegłych. "Ponieważ na opinię lekarską czeka się średnio rok po wysłaniu biegłym niezbędnej dokumentacji zawiesiliśmy tę sprawę. Teraz, po ponad roku, podjęliśmy ją, ponieważ nadeszła odpowiedź od biegłych, która pozwoli nam na wykonywanie kolejnych czynności śledczych" - powiedziała w poniedziałek PAP szefowa prokuratury Olsztyn-Południe Anna Grygo-Janusz. Opinię w sprawie śmierci Leny wydali lekarze z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Prokurator Grygo-Janusz powiedziała PAP, że z opinii tej jasno wynika, że przyczyną śmierci dziewczynki była posocznica wywołana bakterią Neisseria meningitidis. Przebieg choroby biegli z Wrocławia określili mianem "piorunującego". Szefowa prokuratury Olsztyn-Południe nie wykluczyła, że śledczy będą chcieli uzupełnić wrocławską opinię. "To uzupełnienie na pewno nie będzie już tak długotrwałe, jak sporządzanie tej opinii, którą już mamy" - zastrzegła prokurator. Jak dodała otrzymane od biegłych informacje pozwalają prowadzącym sprawę na wykonanie kolejnych czynności śledczych. Grygo-Janusz zasłaniając się dobrem sprawy nie podała, o jakie czynności może chodzić. Do tej pory w sprawie śmierci Leny nikomu nie przedstawiono zarzutów. Śmierć 3-letniej Leny wywołała wiosną 2014 roku poruszenie w woj. warmińsko-mazurskim. Dziewczynka mieszkała z rodzicami i babcią w małej wsi Praslity, między Olsztynem, a Dobrym Miastem. W sobotę od rana dziewczynka była marudna, a około południa dostała wysokiej, 40-stopniowej gorączki. Wtedy babcia dziecka zadzwoniła po karetkę, ale ta nie przyjechała, jedynie telefonicznie zalecono robienie dziewczynce zimnych okładów. Kiedy te nie pomogły, ponownie wezwano karetkę, ale również nie przyjechała. Tym razem telefonicznie zalecono zawiezienie dziecka do lekarza w Dobrym Mieście. Lekarz w Dobrym Mieście miał stwierdzić wysoką gorączkę i skierował Lenę do szpitala dziecięcego w Olsztynie, ale lekarz w szpitalu odmówił przyjęcia jej na oddział, nie stwierdził gorączki, a jedynie infekcję wirusową. Dlatego Lena wróciła do domu. Jej stan znacznie pogorszył się wieczorem ok. godz. 21, wtedy rodzice ponownie przywieźli dziewczynkę do olsztyńskiego szpitala. Lekarz, który przyjmował dziecko do szpitala, rozpoznał posocznicę, ale już dyżurujący na oddziale wpisał, że przyjmuje dziecko z gorączką i wysypką. Do 3 w nocy na oddziale dziecku wykonywano badania, w tym czasie na ciele Leny pojawiły się wybroczyny. Stan dziewczynki pogorszył się na tyle, że o 5 rano musiała być reanimowana, a po godz. 6 rano - zmarła. Po śmierci dziecka szpital dziecięcy deklarował, że dołoży wszelkich starań, by wyjaśnić powód śmierci Leny. Podawano także, że Lena była zakażona meningokokiem i zwracano uwagę, że posocznica miewa czasem bardzo ostry przebieg, zwany przez lekarzy piorunującym, w którym prawdopodobieństwo zgonu wynosi aż 90 proc. W olsztyńskim szpitalu dziecięcym rocznie leczonych jest 25 tys. dzieci, od lat liczba zgonów wynosi ok. 30 rocznie.