Kiedy w 40 minucie meczu Łukasz Broź kopnął piłkę po gwizdku i zobaczył za to drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, stało się jasne, że Widzew tego meczu nie wygra. Tydzień temu drużynę w podobny sposób osłabił Piotr Kuklis. - Nie wiem co mam zrobić, żeby nie popełniali tak głupich błędów. Najprościej byłoby posadzić ich na ławce rezerwowych - mówi Marek Zub. Jakby tego było mało, w doliczonym czasie pierwszej połowy sędzia, Adam Kajzer z Rzeszowa podyktował rzut karny dla PGE i Maciej Stolarczyk zamienił go na bramkę. Wcześniej gospodarze ani razu nie zagrozili bramce Bartosza Fabiniaka. Żebra bramkarza Ku zdziwieniu bełchatowskich kibiców, po zmianie stron Widzew mimo że grał w osłabieniu, zaczął atakować. W 56 minucie po dośrodkowaniu Roberta Kłosa gola zdobył Łukasz Mierzejewski. Napastnik w każdym meczu dochodził do świetnych okazji, ale dopiero w ostatnim spotkaniu zdobył bramkę. - Szkoda, że wcześniej się nie udawało, ale bramka w ostatnim meczu jest małym pocieszeniem. Wynik jest jednak inny niż bym sobie tego życzył - mówi Mierzejewski. Łodzianie poszli za ciosem i w 68 minucie powinni prowadzić. Stefano Napoleoni, w idealnej sytuacji strzelił jednak prosto w bramkarza PGE Łukasza Sapelę. Widzewiacy z każdą chwilą opadali z sił, a gospodarze, mający znacznie bardziej doświadczonych piłkarzy, po mistrzowsku to wykorzystali. Najpierw na 2:1 podwyższył Carlo Costly. Była to mocno kontrowersyjna sytuacja, bo napastnik gospodarzy chyba na linii bramkowej faulował Fabiniaka. Sędzia Adam Kajzer uznał jednak gola. Bramkarz Widzewa po starciu opuścił boisko, wstępna diagnoza to dwa złamane żebra. Dwie minuty przed końcem spotkania łodzian dobił Dawid Nowak. Mecz zza płotu - Nie pamiętam takiego meczu, w którym graliśmy z przewagą jednego zawodnika, mieliśmy rzut karny i kontuzjowanego bramkarza. Mimo to nie potrafiliśmy tego wykorzystać, a dobrze zaczęliśmy grać dopiero po zdobyciu trzeciego gola. Nieszczęściem Widzewa, a szczęściem GKS-u było to, że mieliśmy liczebną przewagę, a przez to ułatwione zadanie w odniesieniu zwycięstwa - podsumowuje Orest Lenczyk. Gospodarze przysłali do Łodzi tylko 250 biletów, bo sektor gości jest w remoncie. Mimo to do Bełchatowa pojechało znacznie więcej fanów Widzewa. Większość z nich nie została jednak wpuszczona na stadion i oglądała mecz zza płotu. Dariusz Gabryelski dariusz.gabryelski@echomiasta.pl