To właśnie im, Teresie i Pawłowi z Krakowa, Jerzy Dudek wręczył Medal za Waleczność. To oni, tak jak sportowcy na arenach sportowych, walczą na arenie własnej trudnej codzienności. Walczą z przeciwnościami losu i z biedą. Marzenia o pracy Spotykamy się w mieszkaniu Teresy i Pawła w Krakowie w Nowej Hucie. - Zanim pojawiła się Szlachetna Paczka, nie mieliśmy perspektyw na zmiany. Teraz je mamy - mówią. Chwilami ciężko się rozmawia, ponieważ dwójka małych chłopców biega i skacze głośno i radośnie wzajemnie się przekrzykując. W konfrontacji z entuzjastycznymi okrzykami sześcioletniego Sebastiana i piskliwymi zawołaniami dwuletniego Piotrusia delikatny spokojny głos ich mamy nie ma szans. - Tak, to oni dają nam siłę - potwierdza Teresa - a ta siła jest nam bardzo potrzeba ponieważ nie jest lekko. Codziennie musimy stawić czoła kłopotom. Na pytanie, co stanowi największe wyzwanie w codzienności, nie mówią o braku pieniędzy, ale o braku pracy. Nie chcą, aby ktoś dał im pieniądze lub wspomógł materialnie. Marzą o pracy. Chcą samodzielnie zarobić na utrzymanie czteroosobowej rodziny. "Zaskoczyła nas skala tej pomocy" Do niedawna Teresa i Paweł pracowali dla firmy ochroniarskiej. Nie mieli etatów, ale zarabiali i byli w stanie utrzymać siebie i syna Sebastiana. W 2013 roku firma zaczęła zwalniać pracowników. W jednej chwili oboje stracili pracę. Zostali bez środków do życia. Miesiąc później okazało się, że Teresa jest w ciąży. Nie planowali kolejnego dziecka, nie w tamtym momencie. Oczekiwanie na drugiego syna było radością, ale związaną z obawą o to, co będzie dalej. Przyjście na świat Piotrusia zmusiło ich do jeszcze większej walki o normalne życie. Paweł znajdował dorywcze prace jako pomoc przy transporcie materiałów budowlanych, ale zarabiał niewiele i w domu brakowało praktycznie wszystkiego. Rodzina żyła z dnia na dzień, bez planów, bez perspektyw. I wtedy pojawiła się Szlachetna Paczka. - Słyszałam o Paczce wcześniej - opowiada Teresa - ale nigdy nie myślałam, że możemy otrzymać taką pomoc. Do Szlachetnej Paczki zgłosiła ich pielęgniarka środowiskowa. - Zupełnie nas zaskoczyła. Po prostu zapytała, czy może nas zgłosić do Paczki. Jeszcze bardziej zaskoczyła skala tej pomocy. To były rzeczy codziennego użytku, ale było ich tak dużo! - wspomina Teresa. Znowu bez środków do życia... - Były też buty na zimę dla mnie... Bardzo mi brakowało butów, to wydatek, na który wtedy nie mogłam sobie pozwolić. Była też kurtka dla Pawła, ubrania i zabawki dla dzieci. I nawet robot kuchenny! - dodaje. Robot kuchenny, podobnie jak cała zawartość paczki, nie był przypadkowy. Kiedy wolontariusze zapytali się Teresy, czy ma jakąś zachciankę, coś, co chciałaby dostać tylko dla siebie, nie miała wątpliwości... Jej kaprysem był robot kuchenny! Wtedy też jeden z darczyńców dał Pawłowi szczególny prezent: pomógł znaleźć pracę magazyniera. Co prawda na umowę zlecenie, ale wreszcie była to w miarę stała praca. Praca, która oznaczała względne bezpieczeństwo finansowe dla rodziny. Niestety, radość trwała krótko. Po 6 miesiącach okazało się, że na tym stanowisku potrzebne jest uprawnienie operatora wózków widłowych i obsługi butli gazowych. Paweł takiego uprawnienia nie miał i pracę stracił. Rodzina ponownie została bez środków do życia... Na kłopoty - kurs operatora - Nie sądziłam, że Paczka kolejny raz nam pomoże - mówi Teresa - jesienią spotkaliśmy na ulicy tę samą pielęgniarkę środowiskową. Ponownie zainteresowała się naszą sytuacją. W ten sposób wolontariusze Szlachetnej Paczki po raz drugi pojawili się w domu Teresy i Pawła. Czego rodzina potrzebowała? Wszystkiego, czyli jedzenia i ubrania dla dzieci. Może jeszcze łóżka, ponieważ dzieci nie miały na czym spać. O czym marzyli? Marzyli o kursie operatora wózka widłowego dla Pawła. W grudniu 2014 roku Szlachetna Paczka ponownie pojawiła się w domu Teresy i Pawła. - Pomoc była jeszcze większa niż rok wcześniej - wspomina małżeństwo. - Dostaliśmy dużo jedzenia, zabawek, o których dzieci nawet nie śniły, piękne piętrowe łóżko dla Piotrusia i Sebastiana oraz najważniejsze: opłatę za kurs operatora wózka widłowego! Paweł długo nie czekał. W styczniu zaczął kurs. Wszystkie egzaminy zdał w pierwszym terminie. - Nie bez powodu o tym mówię - chwali się. - Nie wszyscy zdają te egzaminy w pierwszym terminie! - Darczyńca zapłacił nawet za badania przed kursem - dodaje Teresa - kosztują 50 złotych, ale dla nas to duży wydatek. Wygrali w najtrudniejszej z dyscyplin Od razu po zakończeniu kursu Paweł zaczął szukać pracy. - Mam już kilka propozycji, ale proces rekrutacyjny zajmuje trochę czasu. Liczę na to, że wkrótce znajdę zatrudnienie i wszystko się ułoży - mówi, a jego żona dodaje: - Teraz mamy perspektywę, mamy nadzieję, mamy nową energię, to wszystko dzięki Szlachetnej Paczce. Na zakończenie Teresa podsumowuje: - Nasza siła w tych trudnych momentach bierze się z tego, że mamy siebie. Piotruś i Sebastian, pomimo tego, że energii mają nie za dwóch ale za dwudziestu i tyle też energii od rodziców wymagają, dają siłę i wole walki o lepsze jutro. Paczka pokazała nam, że jest ktoś kto nas w tej walce może wspomóc. Żegnamy się z Teresą, Pawłem i chłopcami. Jest ładny, słoneczny i ciepły dzień więc idą na spacer. - Uwielbiamy wszyscy w czwórkę spacerować tu po okolicy - zwierza się Teresa - szczególnie teraz, kiedy Piotruś już chodzi. Teresa i Paweł też podnoszą się po upadkach i stają na własnych nogach. Nieprzypadkowo dostali Medal za Waleczność. Wygrywają w najtrudniejszej z dyscyplin - we własnym życiu. Co ważne, wygrywają własne lepsze życie. Pomóż SZLACHETNEJ PACZCE walczyć z biedą. Przekaż 1% na PACZKĘ i daj potrzebującym impuls do zmiany. Dzięki Tobie potrzebujący wygrają życie. KRS: 0000050905